aaaaCzęsto usiłujemy ukryć nasze uczucia przed tymi, którzy powinni je poznać.aaaa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Martin Heidegger
CO ZNACZY MYŚLEĆ?
Docieramy do tego, co znaczy myśleć, jeśli sami myślimy. Aby taka próba powiodła się, musimy być gotowi uczyć się myśleć.
Rozpoczynając naukę, przyznajemy tym samym, że jeszcze myśleć nie potrafimy.
Ale człowiek uchodzi za taką istotę, która może myśleć. I słusznie za taką uchodzi. Człowiek bowiem jest rozumną istotą żywą. Rozum jednak, ratio, rozwija się w myśleniu. Jako rozumna żywa istota, człowiek musi móc myśleć, jeśli tylko chce. Ale człowiek może przecież chcieć myśleć, a mimo to nie móc. Chce on w końcu w tej woli myślenia zbyt wiele i stąd zbyt mało może.
Człowiek może myśleć, o ile ma po temu możliwość. Sama możliwość nie poręcza nam jeszcze, że potrafimy myśleć. Ponieważ potrafić, znaczy: dopuścić coś do siebie wedle jego istoty i strzec usilnie tego wpuszczenia. Potrafimy tylko to, czemu sprzyjamy, to, czemu przynależymy, dopuszczając je. Naprawdę sprzyjamy tylko temu, co wpierw z siebie sprzyja nam właśnie, i to nam w naszej istocie, przychylając się ku niej. Dzięki temu przychyleniu się istota nasza jest ugodzona wezwaniem. Przychylenie się jest namową. Namowa przemawia do naszej istoty, wzywa nas ku istocie i utrzymuje nas w niej. Utrzymywać, znaczy strzec właściwie. To, co nas w istocie utrzymuje, utrzymuje nas jednak tylko dopóty, dopóki sami z siebie zatrzymujemy to, co nas podtrzymuje. Zatrzymujemy, gdy nie wypuszczamy z pamięci. Pamięć to skupienie myślenia. Nad czym? Nad tym, co nas utrzymuje w istocie, o ile zarazem jest przy nas rozważane. Jak dalece musi być rozważane to, co nas utrzymuje? Tak dalece, jak jest do-rozważenia (zu-Bedenkende) samo z siebie. Będąc rozważane, zostaje darowane wraz z pomnieniem (Andenken). Wychodzimy mu naprzeciw z pomnieniem, ponieważ sprzyjamy mu jako namowie naszej istoty. Tylko wtedy, gdy sprzyjamy temu, co w sobie jest do-rozważenia, możemy podołać myśleniu.
Aby dotrzeć do myślenia, musimy, o ile to od nas zależy, uczyć się myśleć.
Co znaczy uczyć się? Człowiek uczy się, o ile w swoim czynie i bezczynie kieruje się na to, co istotowo ku niemu przemówiło. Uczymy się myśleć, zwracając uwagę na to, co daje do myślenia.
Nasz język nazywa przyjaznym to, co należy do istoty przyjaźni i z niej powstaje. Odpowiednio nazwiemy poważnym (das Bedenkliche) to, co w sobie jest do-rozważenia. Wszystko to, co poważne, daje do myślenia. Ale dar ów dany jest zawsze tylko o tyle, o ile to, co poważne, jest już samo z siebie do-rozważenia. Dlatego nazywamy to, co teraz i potem i co zawsze, a więc od dawna daje do myślenia: tym-co-najbardziej-poważne (das Bedenklichste).
Czym jest to-co-najbardziej-poważne? Gdzie ukazuje się ono w naszym niepewnym czasie?
To-co-najbardziej-poważne ukazuje się w tym, że my jeszcze nie myślimy. Wciąż jeszcze nie, chociaż stan świata ciągle jest coraz bardziej poważny. Wydaje się, że stan ten raczej wymaga, by człowiek działał, zamiast mówił na konferencjach i kongresach i by poruszał się wśród zwykłych przedstawień tego, co powinno i musi być zrobione. Brak nam raczej działania, a żadną miarą myślenia.
A może właśnie dotychczasowy człowiek od stuleci już zbyt wiele działał, a za mało myślał. Ale jak może ktoś dzisiaj sądzić, że my jeszcze nie myślimy,
gdy wszędzie przecież żywe jest zainteresowanie filozofią i każdy chce wiedzieć, co może mieć z filozofii.
Filozofowie to — ci myśliciele. Tak się nazywają, ponieważ to w filozofii rozwija się myślenie. Nikt nie zaprzeczy, że trwa dziś zainteresowanie filozofią. Jest jednak dziś jeszcze coś, czym człowiek się nie interesuje, tym mianowicie, jak człowiek dzisiejszy rozumie „zainteresowanie" („Interessieren").
Inter-esse znaczy: być pochłoniętym sprawami, stanąć w środku sprawy i wytrwać przy niej. Tylko że dziś dla interesu ważne jest jedynie to, co interesujące. To, co interesujące, pozwala już w najbliższym momencie pozostać obojętnym i być zwolnionym przez coś innego, co nas równie mało obchodzi, jak poprzednie. Sądzi się dziś często, że coś jest szczególnie cenne przez to, że uzna się je za interesujące. Naprawdę jednak sądem tym strąciło się to, co interesujące, do poziomu tego, co obojętne i przesunęło do tego, co nudne.
Okazując zainteresowanie filozofią, nie dowodzi się jeszcze gotowości do myślenia. Nawet fakt, że przez całe lata zajmujemy się rozprawami i pismami wielkich myślicieli, nie gwarantuje nam, że myślimy ani nawet tego, że gotowi jesteśmy uczyć się myśleć. Zajmowanie się filozofią może nas nawet najuporczywiej łudzić pozorami, że myślimy, bo przecież „filozofujemy".
Wydaje się jednak zarozumiałe twierdzić, że jeszcze nie myślimy. Tylko że twierdzenie głosi co innego. Mówi ono: w naszym niepewnym świecie w tym, że jeszcze nie myślimy, ukazuje się to-co-najbardziej-poważne. W twierdzeniu zwracamy uwagę, że to-co-najbardziej-poważne ukazuje się. Twierdzenie nie posuwa się bynajmniej do lekceważącego sądu, że wszędzie panuje tylko bezmyślność. Twierdzenie, że jeszcze nie myślimy, nie zamierza również piętnować żadnych zaniedbań. To, co poważne, jest tym, co daje do myślenia. Wzywa nas ono do tego, abyśmy się ku niemu zwrócili, i to myśląc. To, co poważne, nie jest bynajmniej przez nas wpierw ustanowione. Nigdy nie polega ono tylko na tym, że je przedstawiamy. To, co poważne, daje — daje nam do myślenia. Daje to, co ma przy sobie. Ma to, czym samo jest. To, co najwięcej z siebie daje do myślenia — to-co-najbardziej-poważne, powinno wskazywać na to, że jeszcze nie myślimy. Co to teraz znaczy? Znaczy to: Jeszcze nie dotarliśmy właściwie w obszar tego, co z siebie przed wszystkim innym i dla wszystkiego innego życzyłoby sobie, aby być rozważanym. Dlaczego jeszcze tam nie dotarliśmy? Może dlatego, że my ludzie jeszcze nie zwróciliśmy się dostatecznie ku temu, co pozostaje do-rozważenia. Wówczas to, że jeszcze nie myślimy, byłoby jednak tylko zaniedbaniem ze strony człowieka. Brakowi temu można by wtedy zaradzić na sposób ludzki za pomocą środków będących do dyspozycji.
To, że jeszcze nie myślimy, nie polega jednak bynajmniej tylko na tym, że człowiek nie zwrócił się jeszcze wystarczająco ku temu, co z siebie życzyłoby sobie być rozważane. To, że jeszcze nie myślimy, pochodzi raczej stąd, że to-do-myślenia (zu-Denkende) samo odwraca się od człowieka, a nawet dawno już utrzymuje się w odwróceniu.
Natychmiast będziemy chcieć wiedzieć, kiedy i w jaki sposób zachodzi domniemane tutaj odwrócenie. Przedtem będziemy pytać jeszcze bardziej natrętnie, w jaki sposób możemy się dowiedzieć o takim zdarzeniu. Pytania tego rodzaju biegną jedne za drugimi nawet wtedy, gdy o tym-co-najbardziej-poważne twierdzimy, że:
To, co właściwie daje nam do myślenia, nie odwróciło się od człowieka w jakimś historycznie dato-walnym czasie, lecz od dawna utrzymuje się w takim odwróceniu. Tylko że odwrócenie wydarza się jedynie tam, gdzie już dokonało się zwrócenie. Jeśli to-co-najbardziej-poważne utrzymuje się w odwróceniu, to odwrócenie owe dokonuje się tylko wewnątrz swego zwrócenia, tzn. tak, że już dało ono do myślenia. To-do-myślenia przyrzekło się już — przy całym odwróceniu — istocie człowieka. Dlatego człowiek naszych dziejów także pomyślał już w sposób istotny. Pomyślał nawet to, co najgłębsze. Myśleniu temu powierzone zostaje to-do-myślenia, oczywiście w osobliwy sposób. Myślenie dotychczasowe zupełnie nie rozważa mianowicie tego, że — i w jaki sposób — to-do-myślenia oddala się jednak przy tym.
O czym właściwie mówimy? Czy to, co powiedziane, nie jest jedynie łańcuchem pustych stwierdzeń? Gdzie są dowody? Czy ma to jeszcze coś wspólnego z nauką? Byłoby może lepiej, gdybyśmy możliwie długo wytrwali w postawie obronnej w stosunku do tego, co powiedziane. Tylko bowiem w ten sposób utrzymalibyśmy się w przydatnym do rozbiegu odstępie, z którego temu lub owemu mógłby się udać skok w myślenie tego-co-najbardziej-poważne.
Jest mianowicie prawdą: cośmy dotąd powiedzieli, jak też całe dalsze rozważanie, nie ma nic wspólnego z nauką, i to wtedy właśnie, gdy rozważanie to śmie być myśleniem. Podstawa tego stanu rzeczy leży w tym, że nauka nie myśli. Ona nie myśli, bo przez swoje podejście i przez swe pomoce nigdy myśleć nie może — myśleć tak, jak myśliciel. To, że nauka myśleć nie może — nie jest brakiem, ale zaletą. Zaleta ta jedynie zapewnia nauce możliwość wkroczenia w każdorazowy obszar przedmiotowy i osiedlenia się w nim stosownie do sposobu badań. Nauka nie myśli. Dla potocznego wyobrażenia jest to twierdzenie gorszące. Nie odbierajmy twierdzeniu gorszącego charakteru nawet wtedy, jeśli wynika z niego, jakoby nauka, jak każdy czyn i bez-czyn człowieka, była na myślenie nastawiona. Odniesienie nauki do myślenia jest wtedy tylko rzetelne i płodne, gdy przepaść, która istnieje między nauką a myśleniem, zostanie uwidoczniona, i to jako nieprzezwyciężalna. Nie ma żadnego pomostu wiodącego od nauki do myślenia, lecz tylko skok. Tam, dokąd on nas przynosi, jest nie tylko druga strona, lecz zupełnie inna miejscowość. To, co się otwiera, nigdy nie zostanie dowiedzione, jeśli dowodzić znaczy: o jakimś stanie rzeczy wyprowadzać z odpowiednich założeń twierdzenia łańcuchem wniosków. Kto chce dowieść i mieć dowiedzione coś takiego, co otwarło się, samo z siebie się pojawiając i zarazem skrywając, ten bynajmniej nie wydaje sądów według najwyższej i ścisłej miary wiedzy. On jedynie liczy według miary, i to nie tej właściwej. Temu zatem, co się w ten tylko sposób przejawia, że się zjawia w zakryciu, odpowiadamy jedynie przez to, że na nie wskazujemy i sami siebie przy tym tak nastawiamy, aby pozwolić mu przejawić się we własnej jego nieskrytości (Unverborgenheit). To proste wskazywanie jest zasadniczym rysem myślenia, jest drogą ku temu, co przedtem i potem daje człowiekowi do myślenia. Dowieść — tzn. wyprowadzić z właściwych założeń — daje się wszystko. Ale wskazać — pokazaniem otworzyć drogę nadejściu — daje się tylko niewiele, a to niewiele jeszcze ponadto rzadko.
To-co-najbardziej-poważne wskazuje w naszym niepewnym czasie na to, że jeszcze nie myślimy. Jeszcze nie myślimy, ponieważ to-do-myślenia odwraca się od człowieka, nie zaś dlatego, że człowiek nie nastawił się do-sięgająco (hin-reichend) na to-do-myślenia. To-do-myślenia odwraca się od człowieka. Oddala się od niego, utrzymując się przed nim w oddaleniu. Ale utrzymujące się w oddaleniu jest stale przed nami powstrzymywane. Co oddala się na sposób utrzymywania się w oddaleniu — nie znika. Jak jednak możemy w ogóle cokolwiek wiedzieć o tym, co się w ten sposób oddala? Jak dochodzimy do tego, żeby to chociaż nazwać? To, co się oddala, odmawia nadejścia. Atoli to, co się oddala, nie jest niczym. Oddalanie jest tu zatrzymaniem i jako takie jest wydarzeniem (Ereignis). To, co się oddala, może człowieka obchodzić istotniej i głębiej ugodzić wezwaniem, niż to, co go właśnie trafia i uderza. Ude...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plpies-bambi.htw.pl