Photo Rating Website
Strona początkowa Mateusz, Nowakowski, Bóg, Nauka
Mała apologia chrześcijaństwa albo krytyka krytyków Kościoła - ks. Dariusz Oko, CHRZESCIJAŃSTWO, OKO DARIUSZ

aaaaCzęsto usiłujemy ukryć nasze uczucia przed tymi, którzy powinni je poznać.aaaa [ Pobierz całość w formacie PDF ]
6. niedziela wielkanocna

ks. dr Dariusz Oko, 9.05.2007

Mała apologia chrześcijaństwa albo krytyka krytyków Kościoła

Pośród licznych skandali, o których ostatnio informują nas dziennikarze, są również te dotyczące Kościoła, księży-pomocników od spraw duchowych. Dowiadujemy się na przykład, że są księża zajmujący się nielegalnym handlem samochodów albo księża-pedofile, że arcybiskup może być homoseksualistą, a inny biskup alkoholikiem, który po pijanemu powoduje wypadek samochodowy. Te informacje są ważne, potrzebne, bo pomagają Kościołowi oczyścić się – to wielka zasługa dziennikarzy. Widać, że Kościół nieraz sam z siebie nie jest w stanie tego dokonać, że potrzebuje pomocy, krytyki z zewnątrz. Podobnie jak w średniowieczu – bez Lutra nie potrafił się sam o własnych siłach zreformować – dopiero zagrożenie reformacji go do tego zmusiło.

Trzeba jednak zachować proporcje – nie wszyscy są tacy. Oczywiście, w Kościele zawsze byli, są i będą Judasze, ale pośród apostołów był tylko jeden Judasz, a jedenastu pozostałych było całkiem porządnych, dziesięciu – w wierności Chrystusowi – umarło śmiercią męczeńską. Nie można z powodu Judasza odrzucić Chrystusa. W każdej grupie zawodowej, powołaniowej, są ludzie nikczemni, ale dlatego, że część lekarzy, nauczycieli, sędziów jest taka, nie przystępujemy do likwidowania szpitali, szkół i sądów. Zamiast tego trzeba je kontrolować, reformować, nawracać ludzi. To zawsze będzie potrzebne, bo tak, jak nasze ciało atakuje tysiące różnych chorób, tak tysiące chorób zagraża naszemu duchowi. Niektóre z nich są szczególnie ciężkie. W każdej grupie zawodowej na pewno są ludzie, którzy zdradzają swoje powołanie, wobec każdego, dopóki go wystarczająco nie poznamy, trzeba więc być krytycznie otwartym. Każdy, przy całej swej wartości, mądrości i zasługach, może zapaść na ciężką, a nawet śmiertelną chorobę ducha.

To ogólne prawo dotyczy jednak także dziennikarzy. Im również trzeba o tym przypominać, bo w ramach każdej grupy zawodowej możliwa jest fałszywa solidarność, która o kolegach po fachu nie pozwala mówić źle. Również wśród nich na pewno są ludzie nikczemni, nie można być naiwnym, nie wolno wierzyć każdemu ich słowu. Również oni dopuszczają się rzeczy strasznych. Na przykład, dopóki można było reklamować papierosy, te reklamy były obecne w prawie każdej gazecie, każdym czasopiśmie. Zarazem niektóre z gazet prowadziły akcje antynikotynowe, uświadamiały o szkodliwości palenia papierosów. Wyglądało to tak, że ukazywało się kilka artykułów o szkodliwości palenia, każdy z nich zajmował na przykład 1/8 strony, a równocześnie kilka stron przed nim i kilka po nim, jak codziennie, na całych szpaltach zamieszczano kolorowe reklamy papierosów, zachęcano do palenia tej lub innej marki. Ci dziennikarze mówili nam zatem: „My dobrze wiemy, że palenie jest szkodliwe, ale jednak bardziej Was do niego zachęcamy niż zniechęcamy, bo im więcej papierosów kupicie, tym więcej my zarobimy na ich reklamie, zarobimy na Waszej chorobie, Waszym nieszczęściu, Waszej śmierci”.

Kiedy indziej dziennikarze gorszą się, że budowa świątyni tak dużo kosztuje. Skądinąd wiemy, że niektórzy szefowie gazet i ich właściciele posiadają majątki sięgające nawet dziesiątków milionów złotych. I wszystkie te pieniądze zachowują dla siebie, na najbardziej nawet wymyślny luksus, nie dają nic ani na kościoły, ani na biednych. Natomiast gorszą się, gdy uboga wdowa chce złożyć swój grosz na świątynię Pana, nie chcą jej na to pozwolić.

Spora grupa dziennikarzy redaguje pisma pornograficzne dla dorosłych oraz erotyczne dla dzieci i młodzieży. Dla zarobku dopuszczają się rzeczy strasznej – niszczenia psychiki i duszy dziecka. To coś najgorszego, bo zabić ducha dziecka, to zabić jego przyszłość. Przede wszystkim do takich dziennikarzy odnoszą się najstraszniejsze słowa Chrystusa: „Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą, temu byłoby lepiej uwiązać kamień młyński u szyi i wrzucić go w morze” (Mk 9,42).

Część dziennikarzy nie posiada żadnego kręgosłupa moralnego, bo albo go nigdy nie mieli, albo im go złamano. Niektórzy z nich wysługiwali się komunistom, a dzisiaj właścicielom gazet. Starają się pisać przede wszystkim nie prawdę, ale to, czego akurat życzy sobie szef, właściciel. Sprzedają swoją duszę, uprawiają swoistą prostytucję duchową. Nie jest przypadkiem pewien automatyzm skojarzeń. Na przykład, kiedy powiemy: „największy polski poeta”, myślimy od razu: „Mickiewicz”. Kiedy powiemy: „największy Polak”, myślimy: „Jan Paweł II”. Kiedy powiemy: „największy nikczemnik, łajdak pośród osób publicznych”, nieodparcie nasuwa nam się nazwisko pewnego redaktora naczelnego. Nie jest przypadkiem, że jest on wojującym ateistą, a papież jest człowiekiem głęboko wierzącym. Poszczególni ateiści mogą być święci i wielcy, ale ateizm jako zjawisko społeczne w dłuższej perspektywie musi przynosić złe, zatrute owoce. Bo jeżeli Bóg istnieje, a my dzięki Niemu, jeżeli każda sekunda naszego życia jest Jego darem, to życie jakby Go nie było jest jakimś najgłębszym zakłamaniem i na dłuższą metę musi być dla ducha człowieka wyniszczające, katastrofalne. Dziennikarze nie mogą więc przybierać póz całkowicie niewinnych najwyższych autorytetów moralnych, powinni pisać także o złu pośród siebie. Wielu z nich jest oczywiście ludźmi szlachetnymi, prawymi, ale też, z wymienionych chociażby powodów, wielu jest zwykłymi nikczemnikami. Procentowo zapewne nawet więcej, niż w innych grupach zawodowych, prasa wyraża świat, zarówno jego światłość, jak i ciemność, ale w pewnym sensie żyje bardziej z ciemności – szczególnie ta bulwarowa.

Teraz na przykład część z nich dopuszcza się kolejnej nieprawości, popierając nową ofensywę zła, ofensywę homoseksualizmu, głosząc, że jest on równie dobry, a nawet lepszy niż małżeństwo. Nieraz są to ci sami ludzie, którzy wcześniej mówili, że socjalizm jest lepszy od kapitalizmu. Ich sojusznicy zaczynają nawet grozić, zastraszać. Chrześcijanom, którzy ośmielają się wyrażać inne opinie, nie przysługuje tolerancja, łamie się ich kariery zawodowe. Ostatnio w Szwecji pastor Åke Green, który w oparciu o Biblię odważył się krytykować homoseksualizm, został skazany na miesiąc więzienia, a prokurator uważa, że to za mało – domaga się pół roku pozbawienia wolności za jedno kazanie. Czyli znowu duchownych zaczyna się zamykać się w więzieniach za głoszenie najbardziej oczywistych prawd. Nas akurat to specjalnie nie dziwi, bo przecież jeszcze 20 lat temu za to samo można było w Polsce nawet stracić życie. Niedawno Parlament Europejski przygotował projekt rezolucji, w którym wymienia się ofiary Auschwitz następującej kolejności: po pierwsze, Żydzi, po drugie Romowie, po trzecie homoseksualiści, po czwarte Polacy i inne narodowości. W Oświęcimiu udokumentowano śmierć ponad miliona Żydów, 75 tysięcy Polaków, 20 tysięcy Romów, 15 tysięcy jeńców sowieckich (w większości Rosjan), przynajmniej 160 księży i osób zakonnych (w tym kilkunastu już świętych i błogosławionych) oraz 12 (sic!) homoseksualistów. Jak wielkim kłamstwem jest więc ten projekt Parlamentu, jak wielką pogardę oznacza dla cierpienia i śmierci dziesiątków tysięcy ludzi, którzy nie byli homoseksualistami. Działa tu podobny mechanizm jak w propagandzie totalitaryzmu. Jeśli przyjęło się jedno fundamentalne kłamstwo, że komunizm albo nazizm jest najlepszym ustrojem, potrzeba potem (jak u Orwella) brutalnego naginania rzeczywistości, potrzeba tysięcy pomocniczych kłamstw, aby go kłamstwo podstawowe podeprzeć i utrzymać. Jeśli uzna się, że homoseksualizm jest czymś dobrym, że nie jest chorobą (jak Światowa Organizacja Zdrowia), to potrzeba potem tysiące kłamstw dodatkowych, aby tę tezę „obronić”.

Trzeba też pamiętać, że jeszcze 60 lat temu przeżywaliśmy w Europie największe na przestrzeni dziejów prześladowanie chrześcijan. Nazizm i komunizm miały między innymi to wspólne, że były głęboko antychrześcijańskie. W Oświęcimiu duchowni, po Żydach, byli pierwszymi kandydatami śmierci. Pośród ponad 100 milionów ofiar komunizmu, przynajmniej 25 milionów zostało zabitych także z powodu swojej wiary, z powodu chrześcijaństwa, są więc męczennikami. Holokaust oznaczał, że stracono 1/4 Żydów świata, ale wygubiono jeszcze więcej chrześcijan, w tym także duchownych. Na przykład spośród polskich księży również wytracono 1/4. To zrobili wspólnie naziści i komuniści. Podczas II wojny i zaraz po niej z 10 tysięcy zabito 2,5 tysiąca. W obozie Dachau pod Monachium było 2,5 tysiąca polskich księży, z czego przeżyła połowa. Ksiądz Jerzy Popiełuszko był tylko jednym z przynajmniej kilkudziesięciu księży zamęczonych przez Służbę Bezpieczeństwa, w której istniało specjalne komando zajmujące się mordowaniem księży.

W Polsce prześladowania chrześcijan były jeszcze najsłabsze, bo Polacy po Katyniu i powstaniu warszawskim lepiej od innych narodów wiedzieli, jak bardzo nie wolno wierzyć komunistom. Chociaż więc aresztowano prymasa Wyszyńskiego, nie ośmielono się go torturować. U sąsiadów było o wiele gorzej. W 1948 roku uwięziono prymasa Węgier, kardynała Mindszenty’ego. Tak opowiada o początku swoich tortur: „Dręczyciel wściekał się i wrzeszczał, i w odpowiedzi na moje milczenie imał się narzędzi tortur. Tym razem uchwycił jedną ręką gumową pałkę, zaś w drugą wziął długi, ostry nóż. Potem popędzał mnie niczym konia, zmuszając do truchtu i galopu. Pałka uderzała raz po raz w moje plecy – niekiedy bez żadnej przerwy. Potem stanęliśmy w bezruchu, on zaś brutalnie zagroził mi: «Zabiję cię. Do jutra rozerwę cię na kawałki i wrzucę szczątki twojego ciała do kanału, psom na pożarcie. Teraz my tu jesteśmy panami.» Potem zmusił mnie znów do cwałowania i chociaż ledwo łapałem oddech, a drzazgi drewnianej podłogi kłuły mnie boleśnie w stopy, biegałem tak szybko, jak tylko mogłem, by uniknąć jego ciosów”. To był początek 8-letniego martyrium kardynała Mindszenty’ego, został uwolniony przez swój naród dopiero podczas rewolucji węgierskiej w 1956 roku. Po jej przegranej schronił się w ambasadzie Stanów Zjednoczonych, której miał nie opuścić przez następne 15 lat. Ten jeden konkretny przykład pomaga nam zrozumieć ogrom zbrodni antychrześcijan i cierpienia wierzących. Kardynała nie spotkał najgorszy los, przeżył, innym nie zostało to dane. Żeby choć trochę wyobrazić sobie ogrom tego zła, spróbujmy myśleć następująco. Po pierwsze, to cierpienie jednego człowieka pomnożyć przez setki milionów tych, którzy przeżyli. Po drugie, to cierpienie powiększyć o jeszcze gorsze warunki oraz śmierć, a potem pomnożyć przez ponad 100 milionów ofiar. Jaki niewyobrażalny ocean cierpienia jednych i ocean zakłamania oraz zbrodni drugich.

O tym trzeba mówić, o tym trzeba pamiętać, podobnie jak Żydzi głoszą prawdę o swoim holokauście – są tutaj dla nas wzorem pamięci zbiorowej. Tak samo należy mówić o holokauście chrześcijan i duchownych. Trzeba o tym pamiętać przynajmniej dla czterech powodów. Po pierwsze, z szacunku dla ich ofiary, cierpienia. Po drugie, z wdzięczności, bo to dzięki nim Kościół jednak ocalał i my dzisiaj możemy cieszyć się wiarą. Po trzecie, to cierpienie, te zbrodnie objawiły kluczową prawdę zarówno o antychrześcijanach, jak i o chrześcijanach, o katach i o ofiarach. Prawdy, za którą zapłacono taką cenę, nie można zapomnieć, nie można zatracić. I po czwarte, ta pamięć chroni nas, przynajmniej częściowo, przed podobnym losem, przed powtórzeniem się tego samego dzisiaj lub jutro, przynajmniej trochę hamuje potencjalnych prześladowców.

Z kolei dla antychrześcijan wielkim wzorem powinni być Niemcy. Żaden naród w dziejach nie pokutował za swoje zbrodnie tak konsekwentnie jak oni. Za to, co uczynili Żydom, zapłacili i płacą nadal olbrzymie odszkodowania. Chociaż w państwie i narodzie żydowskim, podobnie jak w Kościele i księżach, jest niejedno godne krytyki, to jednak Niemcy z taką krytyką się powstrzymują, są w niej ostatni. Nie wypada, żeby kat potępiał ofiarę. To jest właśnie wzór dla antychrześcijan – po tym, co oni nam uczynili, powinni podobnie powściągliwie zachowywać się wobec ludzi wierzących. A tymczasem jakby nie chcieli tego przyjąć do wiadomości. Gdy dzisiaj pewna ateistka mówi, że Kościół jest winny opresyjnego zachowania wobec kobiet, to trzeba zapytać, kto uczynił dla nich więcej, niż Kościół? Oczywiście, jest jeszcze wiele do zrobienia, ale gdzie, w jakiej kulturze jest kobietom lepiej niż w chrześcijańskiej? Gdzie mają więcej praw, swobód, możliwości rozwoju? Dlaczego jest ich tak dużo w świątyniach, znacznie więcej, niż mężczyzn? A co dla nich zrobili antychrześcijanie? Przecież rewolucja październikowa do dzisiaj tak negatywnie odbija się na ich losie. Zniszczenie wiary oznaczało zniszczenie tego, co najwyższe, najcenniejsze w człowieku, przetrącenie duchowego kręgosłupa społeczeństwa. Stąd wzięła się tak zwana katastrofa antropologiczna, degeneracja społeczeństw postkomunistycznych. Między innymi dlatego mają one tak bardzo ujemny przyrost naturalny. Kobietom bardzo trudno znaleźć na tyle wartościowego, odpowiedzialnego mężczyznę, by można z nim było założyć małżeństwo, budować rodzinę. Bardziej konkretny przykład: w 1950 roku w Czechosłowacji uwięziono prawie wszystkie siostry zakonne – 11 tysięcy kobiet. Połowa z nich zginęła w obozach.

Antychrześcijanie powinni zająć wobec tych faktów jakieś stanowisko. My, wierzący, przepraszamy za winy Kościoła, szczególnie te ze średniowiecza; zastanawiamy się, jak były możliwe, co zrobić, żeby coś takiego się nie powtórzyło. Wypadałoby, żeby nasi przeciwnicy, sprawcy zbrodni o wiele większych, zachowywali się podobnie. Niestety, prawdopodobnie nigdy tego nie uczynią. Skoro nie wierzą w żadne Boże miłosierdzie, nie wierzą też w żadne grzechów odpuszczenie, zostają z nimi sami. Swoje winy będą więc ukrywać, wypierać, zakłamywać, iść w zaparte – choćby i do dnia Sądu Ostatecznego. Ich propaganda nie jest jednak na szczęście wszechmogąca. Przez kilkadziesiąt lat słyszeliśmy, że socjalizm jest lepszy od kapitalizmu, że w Związku Radzieckim ludziom żyje się lepiej, niż w Stanach Zjednoczonych, a jednak nikt przy zdrowych zmysłach w to nie wierzył. Podobnie dzisiaj trzeba traktować wiele ideologii, które są głoszone w środkach masowego przekazu. Ktoś będzie musiał na końcu za to zapłacić, po tym posprzątać, jak chrześcijanie zamiatali w Niemczech po nazizmie czy teraz muszą odbudowywać po komunizmie Europę Wschodnią.

Najważniejsze, by, o ile to możliwe, chronić, ratować dzieci, młodzież, aby one nie zostały uwiedzione, by nie zeszły na drogi śmierci. Trzeba szczególnie troszczyć się o ludzi chwiejnych, wątpiących, słabych duchowo. Trzeba też napominać propagatorów zła. Mało prawdopodobne, by wielu z nich się nawróciło, ale krytyka może przynajmniej ich trochę wyhamować, trochę ograniczać skutki ich działania. A przede wszystkim każdy z nas jest odpowiedzialny za siebie samego. Nie wolno się dziwić, że czasami dla prawdy trzeba coś wycierpieć, że będzie się prześladowanym. Nasi bracia i siostry w wierze wycierpieli o wiele więcej, a jednak wielu z nich dochowało wierności. Nam także może się to udać. Każdy, każda z nas może dojść w końcu do przeznaczonej mu Góry Przemienienia. Rozstrzygające jest tylko, by pomimo wszystko pozostać wiernym – jak czytamy w Ewangelii św. Jana: „Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go” (J, 14, 23-24). Amen.

 

...[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pies-bambi.htw.pl
  • Odnośniki
    Często usiłujemy ukryć nasze uczucia przed tymi, którzy powinni je poznać.
    Mahabharata - opowiada Barbara Mikołajewska Ks 06-07 (2010), Ksiegarnia, Religia, Hindu, Mahabharata
    Matthias Mettner - Katolicka Mafia, Filozofia, Kościół Różne
    matthew henry life of david condensed, Chrześcijańskie Nauczania En, Mike Bickle, Additional Resources on the Life of David
    Maria od św. Józefa Salazar 1548 - 1603 Melchior od św. Anny OCD, CHRZESCIJAŃSTWO, Religia
    Manoppello i Lanciano. Oblicze i Serce Boga Zbigniew Treppa, CHRZESCIJAŃSTWO, Religia
    Matka Miłosierdzia w ikonach Farran Marie-Paul, CHRZESCIJAŃSTWO, Religia
    Mały Bóg w wielkim mieście Paolo Curtaz, CHRZESCIJAŃSTWO, Religia
    Matela Leszek - Gdzie jest Trzecie Oko [artykuł], biznes i marketing, E- boki(nazwa chomika)
    McCaffrey Anne - Smocze oko (SCAN-dal 1041), PONAD 12 000 podręczniki, M-790
    McDevitt Jack - Droga do wiecznosci, PONAD 12 000 podręczniki, M-790
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imikimi.opx.pl
  • Często usiłujemy ukryć nasze uczucia przed tymi, którzy powinni je poznać.

    Designed By Royalty-Free.Org