aaaaCzęsto usiłujemy ukryć nasze uczucia przed tymi, którzy powinni je poznać.aaaa
[ Pobierz całość w formacie PDF ] //-->.pos {position:absolute; z-index: 0; left: 0px; top: 0px;}Penny JordanMałżeństwo z rozsądkuTłumaczenie:Barbara JanowskaROZDZIAŁ PIERWSZY– Kochanie, liczę na to, że na obiad włożysz coś atrakcyjniejszego niż to, w co te-raz jesteś ubrana – odezwała się Sybil Marley. – Wiesz przecież, że zaprosiliśmyBensonów, a pan Benson jest jednym z najlepszych klientów twojego ojca. Nawia-sem mówiąc, Chris wrócił.Początkowo Sophy puściła mimo uszu słowa matki. Była zbyt przytłoczona znajo-mym sobie uczuciem przygnębienia, które nachodziło ją, ilekroć miała spędzić w to-warzystwie Bensonów więcej niż godzinę, by wdawać się z matką w dyskusję. Gdypadło imię Chrisa Bensona, zamieniła się w słuch.Siedziały na ogrodowych krzesłach na małym patiu przed wypieszczonym trawni-kiem i starannie utrzymanymi klombami róż. Ogród był dumą i radością jej ojca, alew oczach Sophy symbolizował to, co zwiększało różnicę między nią a rodzicami.W ich życiu wszystko musiało być uporządkowane i zorganizowane, dostosowanedo standardów cieszącej się respektem klasy średniej.W dużym domu znajdującym się w hrabstwie West Suffolk Sophy spędziła latadziecięce i dziewczęce i przez cały ten czas czuła się jak niezgrabna kukułkaw gnieździe dwóch schludnych strzyżyków.Nawet nie była podobna do rodziców. Matka, niewysoka blondynka, miała pulch-ną figurę, przypominającą kształtem klepsydrę; ojciec był nieco wyższy, ale równieżzażywny. Kiedyś służył w wojsku i choć teraz był notariuszem, nadal prowadził zdy-scyplinowany tryb życia, zgodny z nawykami wpojonymi mu w armii.Nie można powiedzieć, by rodzice jej nie kochali czy nie okazywali jej miłości lubautentycznej troski. Tyle że byli jakby z innego świata niż ona.Wysoki wzrost Sophy, jej nieproporcjonalnie długie nogi i ręce, bujna grzywaciemnokasztanowych włosów i wysokie kości policzkowe, owalna twarz o lekko sko-śnych oczach – to były cechy, których nie odziedziczyła po rodzicach. Zdawała sobiesprawę, że zwłaszcza matka w głębi duszy ubolewała nad tym, że córka jej nieprzypomina, nie ma kremowej cery i jasnych włosów, jak na Angielkę przystało.Tymczasem cechy fizyczne Sophy odziedziczyła po pięknej pół Amerykance, półHiszpance, którą poślubił w Ameryce Południowej i przywiózł do Anglii jej pradzia-dek. Rodzina Marleyów pochodziła z Bristolu. Byli tam kupcami przez ponad stule-cie, właścicielami niewielkiej flotylli statków, a pradziadek był kapitanem jednegoz nich.Ten dorobek legł w gruzach w wyniku pierwszej wojny światowej, która zniszczy-ła niejedną firmę przewozową, i Sophy wiedziała, że jej rodzice czuli się mało kom-fortowo, gdy wygląd ich jedynego dziecka wciąż przypominał im dawne czasy.Sybil zrobiła, co mogła. Nie chciała dostrzec, że jej wysoka, niekształtna córkanie wygląda najlepiej w ślicznych haftowanych sukienkach z falbankami i kokarda-mi.Sophy zdawała sobie sprawę, że rozczarowała matkę, która wyszła za mąż jakodziewiętnastolatka, a urodziła dziecko, mając dwadzieścia jeden lat. Tego samegolosu pragnęła dla córki.– Oczywiście, Chris już jest żonaty…Sophy usłyszała nutę wyrzutu w głosie matki, oczywiście skierowanego pod jej ad-resem.– Kiedyś myślałam, że ty i on…Sophy zacisnęła powieki, przypominając sobie z goryczą, że był czas, gdy i ona są-dziła, że zostanie żoną Chrisa, syna bogatego maklera giełdowego. Uwielbiała gow sposób typowy dla dziewczynek w tym wieku. Później wyjechał na studia, a gdywrócił do domu po ich ukończeniu, ona była dopiero po maturze. Nawet nie marzyłao tym, że Chris mógłby dostrzec w niej kogoś więcej niż córkę jednego z najdaw-niejszych przyjaciół ojca.Spotkali się w klubie tenisowym. Właśnie kończyła mecz. Tenis był jedną z niewie-lu dziedzin, w których celowała. Miała odpowiednią sylwetkę i kondycję fizyczną dotego sportu, jak skonstatowała cierpko z perspektywy czasu. Nie mógł jej zobaczyćw korzystniejszych okolicznościach. Poprosił, żeby się z nim umówiła. Nie posiadałasię z radości… i tak to się zaczęło.Skrzywiła z goryczą usta. Nieważne, jak się zaczęło, ale jak skończyło.Nie upłynęło dużo czasu i zakochała się w Chrisie. W tym okresie niemal umierałaz pragnienia, żeby jakiś mężczyzna zwrócił na nią uwagę. Chciała mieć kogoś tylkodla siebie. Stała się dla Chrisa zbyt łatwą zdobyczą. Wprawdzie stawiała opór, gdypowiedział, że chce się z nią kochać, ale równocześnie nie posiadała się z radości,że on jej pragnie. Uważała, że nie jest ani atrakcyjna, ani pociągająca, więc nie wy-obrażała sobie, by ktoś mógł postrzegać ją inaczej.Wówczas myślała, że Chris ją kocha. Wierzyła, że zamierza ją poślubić. Wielkienieba, jakież to teraz wydawało się absurdalne i naiwne!Jak było do przewidzenia, w końcu mu uległa. Stało się to pewnej gorącej letniejnocy pod koniec sierpnia, gdy byli sami w domu jego rodziców. Tej nocy jej marzeniaobróciły się w proch.Wciąż jeszcze miała w uszach jadowite słowa Chrisa, kiedy uprzytomnił sobie, żenie odczuła rozkoszy z ich zbliżenia. Nadal pamiętała jego krytyczne uwagi pod jejadresem jako kobiety, wyraźne niezadowolenie, że nie potrafiła reagować na niegotak, jak tego oczekiwał.Wówczas przerażona zmianą, jaka w nim nastąpiła, z ciałem jeszcze rozdartymbólem, usiłowała go udobruchać.– Będzie lepiej, kiedy się pobierzemy… – powiedziała niepewnie.– Pobierzemy! – Odsunął się od niej błyskawicznie i utkwił w niej wzrok. – O czymty, do diabła, mówisz? Nie ożeniłbym się z tobą, nawet gdybyś była jedyną przedsta-wicielką płci pięknej na ziemi, kochanie – szydził. – Jeśli się ożenię, to z osobą, którawie, co to znaczy w pełni być kobietą, a nie z oziębłą dziewczynką. Nigdy nie wyj-dziesz za mąż, Sophy – dodał okrutnie. – Żaden mężczyzna nie zechce mieć takiejżony jak ty.Zastanawiając się nad tym z perspektywy czasu, doszła do wniosku, że miałaszczęście, iż z tej przygody wyszła tylko z obolałym ciałem i zranionym ego. Byłobyznacznie gorzej, gdyby zaszła w ciążę.– Kochanie, nie słuchasz ani słowa z tego, co mówię – zauważyła Sybil z lekkimrozdrażnieniem. – I dlaczego związujesz włosy? Są takie ładne.– Ale i ciężkie, mamo, a dziś jest gorąco – tłumaczyła Sophy cierpliwie, zmuszającsię do uspokajającego uśmiechu.– Chciałabym, żebyś była ładnie uczesana, kochanie, i sprawiła sobie nowe ubra-nia. Te okropne dżinsy, które masz na sobie…Sophy westchnęła i odłożyła książkę. Gdyby tylko jej matka mogła zrozumieć, żenie może być taką, jaką ona chciałaby ją widzieć. Gdyby tylko…– Poprosiłam Brendę, żeby przyszli z Chrisem i jego żoną. Brenda powiedziała, żeto śliczna dziewczyna, Amerykanka. Pobrali się w zeszłym roku, gdy wybraliśmy sięw rejs. – Spojrzała na córkę kątem oka. – Już czas, żebyś pomyślała o ustabilizowa-niu się, kochanie, w końcu masz dwadzieścia sześć lat.To prawda, przyznała w duchu Sophy. Chris by triumfował, wiedząc, że jegookrutna przepowiednia sprzed lat okazała się trafna. Poruszyła się niespokojnie nakrześle, przez głowę przemknęły jej niechciane obrazy mężczyzn, z którymi sięprzez te lata spotykała, i ich spojrzenia, gdy leżała zimna i obojętna w ich ramio-nach. Nie była w stanie do końca przemóc lęków, które zaszczepił w niej Chris, nietyle przed fizyczną bliskością mężczyzny, ile przed własną niemocą, by odpowiedniozareagować. Przed wrodzoną oziębłością. To jej osobiste brzemię i będzie je nosićsama.Brak mężczyzny oznacza brak dzieci. Sophy znowu westchnęła i utkwiła niewi-dzący wzrok w zadbanym klombie. Nie była pewna, kiedy poczuła tę palącą potrze-bę macierzyństwa, ale ostatnio często była tego świadoma. Bardzo pragnęła miećdzieci, własną rodzinę. Co z tego, skoro żaden mężczyzna nie zechce kobiety fizycz-nie niezdolnej do odwzajemnienia pociągu seksualnego.Ostry dźwięk dzwonka telefonu przerwał jej rozmyślania. Sybil wstała i pobiegłado domu. Po paru sekundach wróciła, skinęła na Sophy, czoło przecinała jejzmarszczka.– To Jonathan – oznajmiła z irytacją. – Dlaczego, na Boga, musi dzwonić do ciebiew weekend?Jonathan Phillips był szefem Sophy; pracowała u niego od dwóch lat. Poznała gona przyjęciu wydanym przez wspólnego znajomego, gdzie poszła w ponurym nastro-ju, uznawszy, że szczęście i spełnienie w roli żony i matki nie będzie jej udziałem.Mało brakowało, a byłaby się upiła. Wpadła na niego, gdy chciała wziąć następnykieliszek wina, i ta zupełnie niespodziewana przeszkoda w postaci potężnej klatkipiersiowej sprawiła, że straciła równowagę. Jonathan chwycił ją niezręcznie w pa-sie, patrząc przez okulary oczami, w których odbijało się zakłopotanie i zaskocze-nie, że znalazła się w jego ramionach.Sophy cofnęła się gwałtownie i on natychmiast ją puścił, odetchnąwszy z ulgą. Za-mierzała odejść i tak by się stało, gdyby nie zachwiała się na wysokich obcasachi tym samym niechcący zdradziła, że jest w stanie lekkiego upojenia alkoholowego.Jon natychmiast się nią zajął. Wyprowadził na dwór i postarał się o filiżankę czar-nej kawy. Teraz, gdy go lepiej poznała, wiedziała, że było to tak obce jego normal-nemu zachowaniu, charakteryzującemu się beznadziejną niemocą do zorganizowa-nia czegokolwiek, że wciąż jeszcze to wspomnienie ją zaskakiwało.Zaczęli rozmawiać. Dowiedziała się, że jest konsultantem komputerowym pracu-jącym dla firmy w Cambridge. Opiekował się osieroconą bratanicą i bratankiem[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plpies-bambi.htw.pl
|
|
 |
Odnośniki
Często usiłujemy ukryć nasze uczucia przed tymi, którzy powinni je poznać.Małżeństwo Szukalski Piotr PEŁNA WERSJA, I jak InneMetodologia - SPSS - Jakub Niewiarkowski - ćwiczenia 12 - Test, Metodologia - SPSS - Zastosowanie komputerów (osolek)Maria Konopnicka - Dym, Prywatne, opracowania książękMARCIN LUTER, biografieMarlowe Christopher - Tragiczna historia doktora Fausta, FILOLOGIA ANGIELSKAMarcinkowska Hanna - Analiza matematyczna wykład, Nauka, analizaMentalite francaise - Jean-Marie Vivier, karafun song, Karaoke, Pliki MIDI zespolami od a do z, Jean-Marie VivierMaria Grzegorzewska, studia, oligo, oligoMarcin Krzywda - GPW II - Papiery Wartościowe w praktyce, INWESTYCJE,FIRMA,GIELDA, GIEŁDAMetz Melinda - Roswell 03 - Pierścień, fantasy
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plszkicerysunki.xlx.pl
|