Photo Rating Website
Strona początkowa Mateusz, Nowakowski, Bóg, Nauka
McCammon Robert R - Chlopięce lata, Nieposortowane (2)

aaaaCzęsto usiłujemy ukryć nasze uczucia przed tymi, którzy powinni je poznać.aaaa [ Pobierz całość w formacie PDF ]
ROBERT R. MCCAMMON
CHŁOPIĘCE LATA
Boy’s life
Przełożyła Maria Grabska
Gnaliśmy naprzód jak furie,
Kpiąc sobie z anielskich rad,
Wprost w lasy mroczne, głębokie.
Przed nami umykał czart
Grube dno flaszki po coli
W dziewiczą wiodło nas dal,
Gdzie zamiast szosy wyrastał
Ocean trawiastych fal.
Psy wtedy były nam braćmi.
Rowery nas niosły w snach
Ku gwiazdom nocnego nieba,
Na Marsa czerwony piach.
Jak Tarzan chwytał ktoś lianę,
A Zorro swej szpady strzegł.
Bond ścigał obcych agentów,
W wir bitwy Herkules szedł.
Przed nami słała się przyszłość -
Ląd piękny, bez skaz i wad,
Gdzie rzeki płyną ku źródłom,
Rodzicom ujmując lat
Chcieliśmy zalać świat wrzawą,
Drwić, biegać, polować, grać...
Choć w lustrze zmarszczki dziś widzę,
Tę książkę chłopcom chcę dać.
przełożył Mirosław Grabowski
Zanim wyruszymy razem w podróż, chcę wam wyjaśnić kilka istotnych rzeczy.
Przeżyłem to wszystko. I w tym sęk. Cały problem z narracją w pierwszej osobie polega
na tym, że Czytelnik wie, iż narrator nie zginął. Cokolwiek więc mogło mi się przytrafić - i
cokolwiek się przytrafiło - możecie być pewni, że uszedłem z życiem, aliści każde z tych
doświadczeń mogło mnie uczynić nieco lepszym lub nieco gorszym człowiekiem - sami
zadecydujecie jakim.
W paru miejscach zechcecie pewnie powiedzieć: „Hola, skąd on może wiedzieć, że takie
a takie wydarzenie miało miejsce albo że dana osoba powiedziała to czy zrobiła tamto, skoro w
ogóle go tam nie było?” Odpowiedź jest prosta: później dowiedziałem się wystarczająco dużo, by
wypełnić luki W kilku przypadkach zmyśliłem przebieg wydarzeń, a w kilku innych uznałem? że
wszystko powinno się było potoczyć właśnie tak, mimo iż w rzeczywistości było inaczej.
Urodziłem się w lipcu 1952 roku. Kiedy piszę te słowa, zbliżam się do czterdziestki.
Ładny wiek, nie sądzicie? Nie jestem już, jak ongiś pisali moi recenzenci, „obiecujący”. Jestem
tym, kim jestem. Zacząłem pisać, kiedy jeszcze byłem w szkole średniej, a wymyślać różne
historie na długo przedtem, nim w ogóle pojąłem, czym się w istocie zajmuję. Od 1978 roku
drukują to, co piszę. Zostałem więc pisarzem. Czy może „autorem”? „Autor powieści
kieszonkowych” - śpiewali Beatlesi. Może słowo „pisarz” zarezerwowano dla tych, których
książki oprawia się w tłoczoną skórę? Jedno jest pewne: moja skóra sporo przeszła w ciągu tych
lat Podobnie jak każdy z moich braci i sióstr w tym naszym wirującym wokół własnej osi domu,
doświadczałem zarówno kopniaków, jak i uśmiechów losu. Ja jednak zostałem wyróżniony
umiejętnością tworzenia z pojedynczych nitek postaci i światów. A zatem pisarz czy autor?
Może po prostu gawędziarz?
Chciałem przelać owe wspomnienia na papier, gdzie łatwiej je zatrzymać.
Czy wiecie, że wierzę w czary? Urodziłem się i wychowałem pośród czarodziejów; w
czarodziejskim mieście i czarownych czasach. O, mało kto zdawał sobie sprawę, że żyliśmy w
pajęczynie magii, powiązanej srebrnymi włókienkami przypadku i okoliczności. Ale ja
wiedziałem o tym od samego początku. Kiedy miałem dwanaście lat, świat był dla mnie latarnią
magiczną, w której zielonym blasku oglądałem przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Z wami
pewnie było tak samo, tylko już zdążyliście o tym zapomnieć. Widzicie, jestem zdania, że na
początku każdy z nas ma czarodziejską moc. Rodzimy się pełni cyklonów, płonących lasów i
komet. Rozumiemy śpiew ptaków, umiemy czytać z chmur i dostrzegamy nasze przeznaczenie w
ziarnkach piasku. Ale później miejsce w naszych duszach zajmuje nauka. Magia zostaje z nich
wyświęcona, wybita, wyprana i wyczesana. Stawia się nas na prostej, utartej ścieżce i mówi o
odpowiedzialności. Słyszymy, że jesteśmy już dość duzi. Każe się nam wreszcie dorosnąć, na
miłość boską. A wiecie, dlaczego nam to mówią? Bo ludzie, którzy nas pouczają, boją się naszej
nieokiełznanej młodości, bo nasza czarodziejska moc sprawia, że czują wstyd i tęsknotę za tym,
czemu pozwolili rozsypać się w proch.
Kiedy odejdziesz tak daleko z krainy czarów, nigdy więcej nie będziesz miał do niej
wstępu. Może czasem ujrzysz ją przez moment Poznasz ją i przypomnisz ją sobie na ułamek
sekundy. Jeśli ludzie płaczą na filmach, to dlatego, że w ciemnym kinie przez krótką chwilę
dotykają złotego źródła magii. Potem wychodzą w jaskrawe światło rozsądku i logiki i źródło
wysycha, ludzie zaś czują w sercu dziwny smutek i nie wiedzą dlaczego. Kiedy jakaś piosenka
poruszy w tobie wspomnienie, kiedy wirujące w promieniu światła pyłki odwrócą twoją uwagę
od świata, kiedy nocą słyszysz w oddali stukot kół przejeżdżającego pociągu i zastanawiasz się,
dokąd też on zmierza, wykraczasz poza człowieka, którym jesteś, i miejsce, w którym się
znajdujesz. Na najkrótszą z krótkich chwil wkraczasz do czarodziejskiego królestwa.
Głęboko w to wierzę.
To, iż z każdym mijającym rokiem oddalamy się od sedna tego, co się w nas zrodziło, jest
zwykłą życiową prawdą. Dźwigamy na ramionach coraz więcej ciężarów. Niektóre z nich są
pożyteczne, inne mniej. Przydarzają się nam różne rzeczy. Nasi bliscy umierają. Ludzie biorą
udział w wypadkach, z których wychodzą kalecy. Z takiej czy innej przyczyny tracą poczucie
kierunku. W tym pełnym zwariowanych labiryntów świecie wcale o to nietrudno. Samo życie
robi co może, żeby odebrać nam wspomnienie owej magii. A człowiek nie zdaje sobie z tego
sprawy, aż wreszcie pewnego dnia czuje, że coś utracił, ale nie ma pewności co. To tak jak
gdybyś puszczał oko do ładnej dziewczyny, a ona odezwałaby się do ciebie „proszę pana”. To się
po prostu zdarza.
Pamięć o tym
,
kim byłem i gdzie mieszkałem, jest dla mnie bardzo ważna. W znacznej
mierze składa się ona na to, kim będę, kiedy moja podróż dobiegnie końca. Potrzebne mi
wspomnienie czarów, jeżeli kiedykolwiek zechcę je jeszcze odprawiać. Muszę wiedzieć. Muszę
pamiętać. I chcę wam o tym opowiedzieć.
Nazywam się Cory Jay Mackenson. Wychowałem się w miejscowości Zephyr w
południowej Alabamie. Nigdy nie było tam za zimno ani za gorąco. Ulice tonęły w cieniu dębów,
a wszystkie domy miały ganki i siatki w oknach. W mieście był park, a w nim dwa boiska do
baseballu - jedno dla dzieci, a drugie dla dorosłych. Był tam również publiczny basen z błękitną,
czystą wodą. Dzieci zawsze nurkowały w najgłębszym miejscu w poszukiwaniu upuszczonych
miedziaków. Czwartego Lipca odbywał się festyn, a pod koniec lata - konkurs literacki. Kiedy w
1964 roku skończyłem dwanaście lat, Zephyr miało około tysiąca pięciuset mieszkańców. Była
tam kawiarnia „Pod Błyszczącą Gwiazdą”, był skład Woolwortha i mały sklepik spożywczy pod
nazwą „Piggly-Wiggly”, a przy drodze numer 10 stał dom, w którym mieszkały sprzedajne
dziewczyny. Nie każda rodzina miała odbiornik telewizyjny. W całym hrabstwie obowiązywała
prohibicja, co oznacza, iż kwitł tam nielegalny handel alkoholem. Drogi rozchodziły się z miasta
na cztery świata strony, a nocą mieszkańcy słyszeli pociąg towarowy do Birmingham, który
pozostawiał za sobą zapach spiekanego żelaza. Zephyr miało cztery kościoły, szkołę podstawową
i cmentarz na Poulter Hill. W pobliżu było jezioro - tak głębokie, iż całkiem możliwe, że wcale
nie miało dna. Moje rodzinne miasto pełne było bohaterów i łotrów; ludzi uczciwych, którzy
znali urodę prawdy, i takich, których sama uroda była kłamstwem. Prawdopodobnie niewiele się
różniło od waszego miasta.
Ale Zephyr było czarodziejskim miejscem. W blasku księżyca przechadzały się tu duchy.
Opuszczały porośnięty trawą cmentarz, stawały na wzgórzu i rozmawiały o dawnych, dobrych
czasach, kiedy coca-cola naprawdę miała niepowtarzalny smak i można było odróżnić demokratę
od republikanina. Wiem, bo sam je słyszałem. Wiatr wnosił do domów aromat kapryfolium i
rodzącej się miłości. Błękitne, postrzępione błyskawice uderzały w ziemię i budziły nienawiść.
Mieliśmy wichury i susze, a przepływająca obok miasta rzeka miała brzydki zwyczaj wylewania
z brzegów. Pewnej wiosny, kiedy miałem pięć lat, powódź przyniosła na ulice miasta roje węży.
Wtedy niczym czarny huragan z nieba sfrunęły setki sokołów i uniosły węże w śmiercionośnych
dziobach, a rzeka cofnęła się do koryta jak zbity pies. Potem jak na głos trąbki zza chmur
wymaszerowało słońce, a ze splamionych krwią dachów mego miasta uniosła się para.
Mieliśmy czarną królową, która liczyła sobie sto sześć lat Mieliśmy rewolwerowca, który
ocalił życie Wyattowi Earpowi w corralu O.K. Mieliśmy potwora w rzece i tajemnicę w jeziorze.
Mieliśmy ducha, grasującego po szosach za kierownicą czarnego sportowego samochodu z
płomieniami wymalowanymi na masce. Mieliśmy Gabriela i Lucyfera, i zbója, który powstał z
martwych. Mieliśmy najeźdźcę z kosmosu, chłopca o niezawodnym ramieniu i dinozaura, który
do woli buszował po Merchants Street To było cudowne miejsce.
Wciąż są we mnie wspomnienia chłopięcych lat, spędzonych w tej zaczarowanej krainie.
Pamiętam.
I to już wszystko, co chciałem wam wyjaśnić.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pies-bambi.htw.pl
  • Odnośniki
    Często usiłujemy ukryć nasze uczucia przed tymi, którzy powinni je poznać.
    Maybe Logic - The Lives And Ideas Of Robert Anton Wilson (2003), Filmy, FILMY NAUKOWE - DOKUMENTALNE, filmy naukowe - dokumenty
    Maryja, Religijne, Katechezy, Materiały katechetyczne i duszpasterskie, Katecheza, Dokumentacja do katechezy, Konspekty, nieposortowane
    Maddox Roberts John - Conan - Conan I Skarb Pythonu (Rtf), Prywatne, opracowania książęk
    Manipulacja Uniwersalnymi Zasadami prof. Roberta Cialdiniego, NLP, Samodoskonalenie, Tworzenie pieniędzy, Psychologia, Motywacja
    Merecz Robert - W pułapce dogmatu czyli krótkie rozważania na temat kultu Marii, Biblia, KATOLICYZM
    Maddox Roberts John - Conan zuchwały, PONAD 12 000 podręczniki, M-790
    Mccoy Robert Wayne - Sztuka gry, PONAD 12 000 podręczniki, M-790
    Melchior Malgorzata - Zaglada a tozsamosc - Polscy Zydzi ocaleni na aryjskich papierach, Nieposortowane (2)
    Mackiewicz Stanisław (Cat) - 1896-1966. Wilno-Londyn-Warszawa, Nieposortowane (2)
    merlin test, Materiały nieposegregowane, Artykuły. testy i opisy
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lovejb.pev.pl
  • Często usiłujemy ukryć nasze uczucia przed tymi, którzy powinni je poznać.

    Designed By Royalty-Free.Org