|
|
|
|
Mario Puzo - Omerta, Do poczytania, Puzo Mario
|
aaaaCzęsto usiłujemy ukryć nasze uczucia przed tymi, którzy powinni je poznać.aaaa
[ Pobierz całość w formacie PDF ] MARIO PUZO OMERTÀ Omertà Przełożył: Marek Fedyszak Wydanie polskie: 2003 Omertà Sycylijski kodeks honorowy, zabraniający informowania o przestępstwach, uważanych za wewnętrzną sprawę osób w nie wmieszanych. World Book Dictionary PROLOG 1967 W kamiennym miasteczku Castellammare del Golfo na Sycylii, zwróconym ku ciemnemu Morzu Śródziemnemu, leżał na łożu śmierci wielki mafijny don. Vincenzo Zeno był człowiekiem honoru, którego przez całe życie kochano za sprawiedliwość i bezstronność w wyrokach, pomoc potrzebującym oraz nieubłagane karanie tych, którzy ośmielili się sprzeciwić jego woli. Znajdowali się przy nim trzej jego dawni uczniowie, z których każdy sam zdobył później władzę i sławę: Raymonde Aprile z Nowego Jorku, Octavius Bianco z Palermo oraz Benito Craxxi z Chicago. Każdy był mu winien ostatnią przysługę. Don Zeno był ostatnim z prawdziwych szefów mafii, którzy przez całe życie hołdowali starym tradycjom. Wymuszał opłaty od wszystkich firm, nigdy jednak nie czerpał zysków z narkotyków ani prostytucji. Nigdy też biedak, który przyszedł do jego domu po pieniądze, nie wyszedł z pustymi rękami. Don Zeno naprawiał niesprawiedliwości prawa - najwyższy sędzia na Sycylii mógł wydać swoje orzeczenie, ale jeżeli racja była po twojej stronie, don Zeno sprzeciwiał się wyrokowi siłą własnej woli i oręża. Żaden flirtujący młodzieniec nie mógł zostawić na lodzie córki biednego wieśniaka, nie ryzykując interwencji don Zena, który przekonywał go do zawarcia świętego związku małżeńskiego. Żaden bank nie mógł wnieść zastrzeżenia hipotecznego wobec bezradnego farmera, nie ryzykując interwencji don Zena, który doprowadzał wszystko do porządku. Żaden młody chłopak łaknący wykształcenia uniwersyteckiego nie mógł być go pozbawiony z powodu braku pieniędzy bądź nawet uzdolnień. Jeżeli byli związani z jego coscą, ich marzenia się spełniały. Prawa z Rzymu nie mogły usprawiedliwiać sycylijskich tradycji i tutaj nie miały znaczenia; don Zeno unieważniłby je bez względu na koszt. Lecz w ostatnich paru latach jego wpływy zaczęły maleć, on sam zaś w chwili słabości poślubił młodą dziewczynę, która urodziła wspaniałego chłopca. Zmarła przy porodzie, a chłopiec miał teraz dwa lata. Stary don, wiedząc, że koniec jest blisko i że bez niego jego cosca zostanie starta na proch przez potężniejsze coski Corleonesich i Clericuziów, rozważał przyszłość syna. Wezwał trzech przyjaciół do swego łoża boleści, ponieważ miał do nich ważną sprawę i prośbę, lecz najpierw podziękował im za uprzejmość i szacunek, jakie okazali, przebywając tysiące kilometrów. Powiedział, że pragnie, aby jego mały syn Astorre został zabrany w bezpieczne miejsce i wychowany w innych warunkach, ale w tradycji człowieka honoru, jak on sam. - Mogę umrzeć z czystym sumieniem - rzekł, choć jego przyjaciele wiedzieli, że w swym życiu zdecydował o śmierci setek ludzi - jeżeli zapewnię mojemu synowi bezpieczeństwo. Bo w tym dwulatku dostrzegam serce i duszę prawdziwego mafiosa, cechę rzadką i zanikającą. Wyjaśnił, że jednego z nich wybierze do roli opiekuna tego niezwykłego dziecka, a wraz z podjęciem tej odpowiedzialności przyjdą wielkie nagrody. - To dziwne - powiedział don Zeno, spoglądając na nich zasępionym wzrokiem. - Zgodnie z tradycją to właśnie pierwszy syn jest prawdziwym mafiosem. Ale ja dopiero w osiemdziesiątym roku życia mogłem ziścić swoje marzenie. Nie jestem człowiekiem przesądnym, ale gdybym był, mógłbym sądzić, że to dziecko wyrosło wprost z sycylijskiej ziemi. Jego oczy są zielone jak oliwki, które pojawiają się na moich najlepszych drzewach. Ma również sycylijską wrażliwość, jest romantyczny, muzykalny, radosny. Jeżeli ktoś go obrazi, nie zapomina, choć jest taki mały. Trzeba nim jednak pokierować. - Czego więc życzysz sobie, don Zeno? - zapytał Craxxi. - Bo ja z przyjemnością zabiorę twoje dziecko i wychowam jak własne. Bianco z urazą niemal popatrzył na Craxxiego. - Znam tego chłopca od urodzenia. Nie jestem mu obcy. Będę go traktował jak własnego syna. Raymonde Aprile spojrzał na don Zena, lecz nic nie rzekł. - A ty, Raymonde? - zapytał don Zeno. - Jeżeli właśnie mnie wybierzesz, twój syn będzie moim synem. Don brał pod uwagę trójkę zacnych ludzi. Craxxiego z pewnością uważał za najinteligentniejszego. Bianco z pewnością był najbardziej ambitny i najgwałtowniejszy. Raymonde Aprile to człowiek bardziej powściągliwy i prawy, bardziej zamknięty w sobie, ale bezlitosny. Don Zeno, umierając, rozumiał, że właśnie Raymonde najbardziej z nich potrzebuje dziecka. Najwięcej skorzystałby na jego miłości i dopilnował, żeby jego syn nauczył się, jak przeżyć w zdradliwym świecie. Długo milczał. W końcu rzekł: - Raymonde, będziesz jego ojcem. A ja mogę odpoczywać w pokoju. Pogrzeb don Zena był godny cesarza. Wszyscy szefowie mafijnych rodzin na Sycylii, członkowie gabinetu z Rzymu, właściciele wielkich posiadłości ziemskich oraz setki poddanych jego coski przybyli złożyć hołd zmarłemu. Na wysokim siedzeniu ciągniętego przez kare konie karawanu, majestatycznie, niczym rzymski cesarz, jechał Astorre Zeno, dwuletni chłopczyk o płomiennych oczach, ubrany w czarny surdut i czarny toczek. Nabożeństwo odprawił osobiście kardynał z Palermo. - W chorobie i w zdrowiu, w nieszczęściu i rozpaczy don Zeno pozostał dla wszystkich prawdziwym przyjacielem - oznajmił dla przypomnienia, po czym z odpowiednią intonacją przytoczył ostatnie słowa don Zena: „Bogu siebie powierzam. On wybaczy mi moje grzechy, albowiem codziennie starałem się być sprawiedliwy”. Tak więc Raymonde Aprile zabrał Astorre Zeno do Ameryki i uczynił go częścią własnej rodziny. ROZDZIAŁ 1 1995 Gdy bliźniacy Franky i Stace Sturzowie zajechali pod dom Heskowa, ujrzeli czterech bardzo wysokich nastolatków grających w koszykówkę na małym przydomowym boisku. Bracia wysiedli z potężnego buicka. John Heskow wyszedł im na spotkanie. Był wysokim mężczyzną o gruszkowatych kształtach. Rzadkie włosy zgrabnie okalały mu łysinę na czubku głowy, a małe błękitne oczy błyszczały. - W samą porę - rzekł. - Jest tu ktoś, kogo powinniście poznać. Mecz został przerwany. Heskow dumnie dodał: - To mój syn Jocko. - Najwyższy z nastolatków wyciągnął wielką rękę do Franky’ego. - Hej, a może zagralibyście z nami krótki mecz? - zaproponował Franky. Jocko popatrzył na dwóch gości ojca. Mieli blisko sześciu stóp wzrostu i wydawało się, że są w dobrej formie. Obaj nosili koszulki polo od Ralpha Laurena - jeden czerwoną, a drugi zieloną - oraz spodnie khaki i buty na kauczukowej podeszwie. Byli sympatycznie wyglądającymi przystojnymi mężczyznami o ostrych rysach twarzy, zastygłych w wyrazie wdzięcznej pewności siebie. Rzucało się w oczy, że są braćmi, ale Jocko nie mógł wiedzieć, iż to bliźniacy. Oceniał ich na niewiele ponad czterdzieści lat. - Oczywiście - odparł z chłopięcą życzliwością. Stace uśmiechnął się szeroko. - Wspaniale! Przejechaliśmy pięć tysięcy kilometrów i musimy się odprężyć. Jocko skinął na swych mierzących grubo ponad sześć stóp kompanów i powiedział: - Zagram z nimi przeciwko wam trzem. - Ponieważ był graczem znacznie lepszym od nich, wydawało mu się, że to da szansę znajomym ojca. - Potraktujcie ich ulgowo - rzekł John Heskow do chłopaków. - To tylko starzy, źle prowadzący się faceci. Był środek grudniowego popołudnia, a powietrze dostatecznie chłodne, by pobudzić krążenie krwi. Zimne, charakterystyczne dla Long Island, bladożółte światło słońca błyskało na szklanych dachach i ścianach oranżerii Heskowa, jego oficjalnego przedsiębiorstwa. Młodzi kumple Jocka byli dobroduszni i grali tak, aby dać fory starszym mężczyznom. Lecz nagle Franky i Stace zaczęli śmigać obok nich, gotując się do rzutów spod tablicy. Jocko stanął zdumiony szybkością czterdziestolatków; potem rezygnowali z rzutów i podawali piłkę jemu. Nigdy nie rzucali spoza „trumny”. Wydawało się, że za punkt honoru stawiają sobie uwolnienie się zwodem do swobodnego rzutu spod tablicy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plpies-bambi.htw.pl
|
|
|
Odnośniki
Często usiłujemy ukryć nasze uczucia przed tymi, którzy powinni je poznać.Maria Konopnicka - Nasza szkapa, Do poczytania, Konopnicka MariaMaria Konopnicka - Mendel gdanski, Do poczytania, Konopnicka MariaMaria Konopnicka - Miłosierdzie gminy, Do poczytania, Konopnicka MariaMarquez Gabriel Garcia - Dwanascie opowiadan tulaczych, filologia polska i do poczytania, MarquezMarcel Proust - Pamięć i intelekt 1908, filologia polska i do poczytania, ProustMcCoy Max - Indiana Jones i kamien filozoficzny, Do poczytania, McGregor RobMcCoy Max - Indiana Jones i pusta ziemia, Do poczytania, McGregor RobMcCoy Max - Indiana Jones i tajemnica dinozaura, Do poczytania, McGregor RobMartin Andersen-Nexo - Matka, Do poczytania, RóżneMaurice Leblanc - Arsen Lupin, Do poczytania, Różne
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.pljakbynigdynic.opx.pl
|
|
|
|
Często usiłujemy ukryć nasze uczucia przed tymi, którzy powinni je poznać.
|
|
|
|