Photo Rating Website
Strona początkowa Mateusz, Nowakowski, Bóg, Nauka
Markiewicz H. - Młoda Polska a literackie dziedzictwo pozytywizmu, Literaturoznawstwo, Młoda Polska

aaaaCzęsto usiłujemy ukryć nasze uczucia przed tymi, którzy powinni je poznać.aaaa [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Henryk Markiewicz„Młoda Polska a literackie dziedzictwo pozytywizmu”
Henryk Markiewicz
„Młoda Polska a literackie dziedzictwo pozytywizmu
1.
Pozytywizm i Młoda Polska to pojęcia wywodzące się z różnych sfer kultury:
pierwsze z filozofii, a na gruncie polskim także z publicystyki, drugie – z literatury. Inaczej są
też skonstruowane: pierwsze jako skrótowe oznaczenie zespołu przekonań, występującego
zresztą w różnych okresach historycznych, drugie – jako nazwa pokolenia literackiego (bądź
szerzej – artystycznego) i jego twórczości.
W obu dziedzinach zakres zastosowania tych pojęć jest dyskusyjny. Przy każdym
rozstrzygnięciu ich odniesienia przedmiotowe są heterogeniczne, z upływem zaś czasu silnie
się zmieniają – aż do samozaprzeczenia. Nieusuwalna jest także szeroka strefa zjawisk
pogranicznych, przejściowych, o janusowym obliczu... Należą tu zwłaszcza manifestacje
pokolenia 1880 roku, np. ideologia socjalistyczna i ludowo-narodowa czy twórczość
naturalistów
a także modernistyczne finały pisarstwa pozytywistów i pozytywistyczne
początki modernistów. Dla pozytywistów i Młodej Polski specyficzna jest przy tym sytuacja,
w której aktywność i poziom osiągnięć pokolenia starszego są jeszcze wysokie, gdy
pokolenie młodsze już dochodzi do pełnej dojrzałości literackiej.
Większość z wymienionych tu kłopotów pojawia się zapewne przy rozpatrywaniu
każdego z dwóch sąsiadujących ze sobą okresów literatury. Trzeba było jednak o nich
przypomnieć, by nie wdawać się w tym artykule raz jeszcze w nie kończące się spory na
temat zakresu i treści pojęć: pozytywizm polski i Młoda Polska. Używane tu one będą w
sensie nawiązującym do najpowszechniejszego dziś sposobu ich stosowania, ze
świadomością, że zjawiska, o których tu będzie mowa, były i będą rozpatrywane także w
innych, równie uprawnionych, ale też równie dyskusyjnych konfiguracjach.
W temacie Młoda Polska a pozytywizm mieści się wiele zagadnień – jej stosunek (1)
do programu pracy organicznej i pracy u podstaw, (2) do filozofii i socjologii
pozytywistycznej, (3) do programów literackich okresu pozytywizmu, (4) do twórczości
pisarzy o pozytywistycznym rodowodzie, (5) do związków między tą twórczością a ideami
pozytywistycznymi, (6) do dziedzictwa literackiego okresu pozytywizmu we własnej praktyce
pisarskiej.
W ramach referatu nie da się całej tej problematyki pomieścić, pominę przeto dwa
pierwsze punkt
ograniczając się do spraw ściśle literackich.
2.
Program literacki pozytywistów rozpatrywany był przez Młodą Polskę głównie
poprzez kategorie tendencyjności, realizmu i naturalizmu.
Ciasno ujęta i nieudolnie przeprowadzona tendencja była krytykowana przez samych
pozytywistów (Józef Kotarbiński, Piotr Chmielowski, Henryk Sienkiewicz). Później
zaatakował „szlachetne dążności” w literaturze najwcześniej i z wielkim impetem Antoni
1
Podraza-Kwiatkowska M. (red.),
Stulecie Młodej Polski).
2
Posługiwał się tym pojęciem już A. Drogoszewski w recenzji
Współczesnej literatury polskiej Feldmana
(„Ogniwo” 1903, nr 43) – Odrębność generacji 1880 r. uwydatnia zbiór
Z badań nad literaturą i sztuką drugiego
pokolenia pozytywistów polskich,
pod red. Z. Piaseckiego, Opole 1992.
3
Omawiam je w rozszerzonej wersji tego referatu pt.
Młoda Polska a dziedzictwo pozytywizmu,
„Pamiętnik
Literacki” 1995, nr 2.
1
   Henryk Markiewicz„Młoda Polska a literackie dziedzictwo pozytywizmu”
Sygietyński w artykule
Nasz ruch powieściowy
(„Wędrowiec” 1884, nr 37). Spośród
modernistów najgłośniej utyskiwali na panowanie tendencji i utylitaryzmu w literaturze
Miriam-Przesmycki w
Harmoniach i dysonansach
(
II. U nas...,
„Świat” 1891, nr 2), Ludwik
Szczepański (
Sztuka narodowa,
„Życie” 1898, nr 9-10), a przede wszystkim Stanisław
Przybyszewski w manifeście
Confiteor
(„Życie” 1899, nr 1); jego wielokrotnie przytaczane
deklaracje raz jeszcze trzeba przypomnieć:
Sztuka tendencyjna, sztuka pouczająca, sztuka – rozrywka, sztuka – patriotyzm, sztuka mająca jakiś cel
moralny lub społeczny przestaje być sztuką, a staje się
biblia pauperum
dla ludzi, którzy nie umieją
myśleć lub są zbyt mało wykształceni, by móc przeczytać odnośne podręczniki – a dla takich ludzi
potrzebni są nauczyiele wędrowni, a nie sztuka.
Jeszcze w książce
Szlakiem duszy polskiej
(Poznań 1917, s. 81) określił Przybyszewski
panowanie tego „najordynarniejszego utylitaryzmu” za klątwę ciążącą nad rozwojem myśli
polskiej.
Mniej się pamięta o głosach krytyków, reprezentujących lewicowe i narodowe
skrzydło Młodej Polski, którzy odrzucając tendencję, po pierwsze – natarczywą i
powierzchowną, po drugie – podporządkowaną przemijającym hasłom politycznym,
akceptowali jednak w literaturze głębsze i uniwersalne prawdy filozoficzne czy społeczne,
adekwatnie przetransponowane na język sztuki literackiej. Ignacy Matuszewski (
Z dogmatem,
„Przegląd Tygodniowy” 1893, nr 41) potępiał pisarza, który w imię tendencji „zmienia
książkę na trybunę lub kazalnicę”, „robi ze sztuki nie cel, lecz narzędzie”, uznawał natomiast
za prawomocne oddziaływanie na czytelników przez wysubtelnienie i rozszerzenie ich
wrażliwości i zdolności do rozwoju etycznego. Cezary Jellenta (
Cieplarnia bezducha,
[w:]
Forpoczty,
Lwów 1895, s. 163) nazywał tendencję „maską bezducha”, ale i domagał się od
literatury, by wyrażała idee ogólnoludzkie, „piekące sprawy” nie jednej doby, ale całej epoki.
Wacław Nałkowski (
„Chimera” wobec ewolucji,
„Głos” 1901, nr 10) przestrzegał przed
uproszczeniami:
Zdaje mi się, iż wielki artysta, brzydząc się sztucznie, mechanicznie lub nawet geszefciarsko dolepianą
do dzieła tendencją, tendencją, że tak powiem tendencyjną, nie może, jako dusza wszechobejmująca,
syntetyczna, nie nosić w sobie, nie uznawać tendencji organicznej, że tak powiem immanentnej.
Antoni Potocki (
Henryk Sienkiewicz,
„Życie” 1897, nr 2) z prowokacyjnym naciskiem
wprowadzał „wyraz specjalnie nie lubiany przez mydłków literackich: tendencja”, a później
w
Polskiej literaturze współczesnej,
t. II, Warszawa 1912, s. 51-52 bronił utworów
Żeromskiego przed zarzutem tendencyjności, twierdząc, że idea społeczna ukazuje się tu „nie
w publicystycznej, lub pedagogicznej formie, lecz stanowi organiczną część utworu z tytułu
psychologicznego”, stanowi treść przeżyć bohatera, jest więc „materiałem samym,
pierwiastkiem psychologicznym, nie zaś tendencją społeczną”.
Nawet zresztą Miriam (
Powieść,
„Chimera” 1901, t. III, s. 318), powtarzając, że
zadaniem powieści nie jest „udowadniać lub zbijać jakieś tezy czy doktryny”, oczekiwał od
niej, by była „metaforą jakiejś filozofii” (wyrażenie Paula Adama) – pozwalała „odczuć
drgania wiecznych, nieprzemijających pierwiastków bytu”.
Pozytywizm nie przyniósł w literaturze polskiej dobitnych i rozbudowanych
manifestów pod hasłem realizmu; wielcy powieściopisarze raczej unikali tego wyrazu.
Autorzy młodopolscy używali go w różnych znaczeniach i w konsekwencji różnie go też
oceniali. Popławski (
Dwa światy,
„Głos” 1888, nr 43) z uznaniem pisał o „literaturze
mieszczańskiej”, która z „drobiazgową wiernością prawdzie realnej opisywała szarą dolę
pokrzywdzonych, upośledzonych, maluczkich”, oddzielał jednak wybitnych jej twórców od
miernych i ciasnych epigonów. Nałkowski (
„Chimera” wobec ewolucji
), biorąc jako przykład
Zolę, bronił realizmu jako literatury analizy, która jest niezbędnym przygotowaniem literatury
2
Henryk Markiewicz„Młoda Polska a literackie dziedzictwo pozytywizmu”
syntezy i idealnych wzlotów. Natomiast Jellenta (jw.) odrzucał nie tylko „tani realizm”, który
grzęźnie w inwentaryzacji przypadkowych szczegółów, lecz także realizm „sekciarski”, który
poprzestaje na „odtwarzaniu natury bez posiadania silnych cech podmiotowych”. Uważał
wręcz za chlubę literatury polskiej, że wielcy pisarze poprzedniego pokolenia „nie byli nigdy
realistami”, bo w ich twórczości płynął „wielki zdrój uczucia i zapału” (s. 158
Mimochodem i niezbyt konsekwentnie ubolewał, że „wielkiego, prawdziwego realizmu nie
rozumiano u nas nigdy”; wbrew pozorom realizm taki nie hołduje „zupełnej beznamiętności”,
stosuje tylko „szlachetną sztukę dobrego opowiadania”, w której „wypadki same za siebie
mówią”. Był to więc najpewniej realizm flaubertowski, tak gloryfikowany w krytyce polskiej
przez Sygietyńskiego. Jellenta uważał, że takie pisarstwo niedorzeczne nazywa się
„realizmem”, zamiast posługiwać się nazwą „naturalizm”. Gdzie indziej jednak za estetycznie
ważniejszą od „wiernego naśladownictwa” uznał typowość postaci o jak najrozleglejszym
zasięgu i intensywność oddziaływania na czytelnika (
Sekta estetyczna,
[w:]
Studia i szkice
filozoficzne,
Warszawa 1891).
Tych rozróżnień, zastrzeżeń, ale i niekonsekwencji nie znajdujemy w tekście
zamieszczonym
Zamiast wstępu
w
Szkicach
Marii Komornickiej (Warszawa 1894). Obwinia
ona metodę realistyczną o „mozolną pracę nad tłem akcji”, „czczą obserwację drobiazgów”,
brak syntezy, błędne w samym założeniu usiłowanie zobiektywizowanego przedstawienia
„nieuporządkowanych należycie suchych i nagich faktów”, „gawędzącą i rozwlekłą formę”.
„Nałogi” te obciążają również powieść francuską typu bourgetowskiego, która nie wyzbyła
się dążenia do obiektywizmu, a przeto posługuje się analizą, a poza tym pomija „zjawiska
nieświadomości i nieopanowanych myślą uczuć”, jest więc tylko formą przejściową między
realizmem a literaturą „nowej doby”.
Występując w jej imieniu Stanisław Przybyszewski (
O „nową” sztukę,
„Życie” 1899,
nr 6) utożsamiał realizm z działalnością poznawczą, która rozczłonkowuje pierwotną jedność
bytu na rzeczywistość wewnętrzną i zewnętrzną, na doznania poszczególnych zmysłów, na
przyczyny i skutki, nie potrafi nawet w części odsłonić głębin nieświadomości – i
konkludował apodyktycznie: „Cała dotychczasowa sztuka – sztuka realistyczna – była
bezdrożem duszy”.
Pewnym zaskoczeniem są opinie „Chimery” (t. VII, 1904, s. 433-441) o nowelach
Orzeszkowej i Konopnickiej, wyrażone piórem Jana Lemańskiego: krytyk z niechęcią traktuje
nie tylko elementy tendencyjności i sentymentalizmu u Konopnickiej, ale i
„przepoetyzowanie” Orzeszkowej. Ubolewa natomiast, że za mało tu dawnego jej sposobu
pisania, gdzie dzięki bacznej obiektywności, starannemu doborowi szczegółów i
„zapomnieniu [autora] o sobie najzupełniejszym” powstawała „synteza obrazowa”, która –
jak pokrętnie Lemański pisze – „zwątpiałego o realizmu dostojności może z nimi na pewien
czas godzić”. I tu więc aprobowanym realizmem okazuje się realizm flaubertowski.
Znacznie więcej miejsca zajmuje w rozważaniach autorów młodopolskich naturalizm.
Autorzy manifestów czy quasi-manifestów atakują go bezpardonowo. Miriam (
Harmonie i
dysonanse. VII. Dokumentów garść trzecia,
„Świat” 1891, nr 7) z ironią traktuje „komiczne
nieco pojęcie [...] fotograficznej obserwacji” oraz „komiczniejsze jeszcze wyrażenie o jakiejś
obiektywnej »prawdzie« w dziełach literackich”. Przeciw naturalizmowi w gruncie rzeczy
wymierzone były w znacznej części przytoczone już zarzuty Komornickiej. Jan Lorentowicz
(
Młoda Polska,
Warszawa 1908, t. I, s. 5) uważał za pewnik, iż ten, kto jest „młody” w
4
Do tych poglądów Jellenty zbliżył się później Feliks Jabłczyński, odpowiadając przecząco na pytanie
umieszczone w tytule swego artykułu:
Czy był u nas realizm?
(„Prawda” 1912, nr 43): nie było go – bo realizm
to „dążenie świadome i celowe do wyrażenia, odtworzenia czy też stworzenia tego, co nazywamy
rzeczywistością zewnętrzną w świecie i wewnętrzną w nas samych”, gdy tymczasem w Polsce „okres
pozytywizmu i realizmu był takim z pozoru”; w istocie swej literatura ówczesna to „krzyk, skarga, protest
pokrzywdzonych i nieszczęśliwych”.
3
 Henryk Markiewicz„Młoda Polska a literackie dziedzictwo pozytywizmu”
literaturze, będzie pogardzał naturalizmem jako „koncepcją zgoła fałszywą, doprowadzoną
już zresztą do zupełnego absurdu.”
Natomiast zawsze rozważny Ignacy Matuszewski (
Wstecznictwo czy reakcja?,
„Kurier
Codzienny” 1894, nr 321) dostrzegał zarówno zasługi naturalizmu – wprowadzenie do poezji
nowych a zaniedbywanych dotąd żywiołów estetycznych, jak i jego ograniczenia -
„wykluczenie z tej dziedziny wielu innych, co najmniej równych, jeżeli nie ważniejszych
pierwiastków”, przy czym jednak dodawał, że wielcy mistrzowie, jak np. Flaubert, „istotny
ojciec współczesnego powieściopisarstwa” - „umieli zachować pod tym względem
równowagę”.
Jeszcze przychylniejsi dla naturalizmu okazali się pierwsi historycy literatury
młodopolskiej. Wilhelm Feldman (
Współczesna literatura polska
(=WLP), Warszawa 1903,
s. 192) pisał, że naturalizm jest „zamknięty w sferze empiryzmu”, sieje „smutek i
rezygnację”, ale przyznawał, że wpływ pisarzy tego kierunku na literaturę „musi się nazwać
bezwarunkowo korzystnym”: ustalił on dla niej „prawo bezwzględnej szczerości”, „prawo
schodzenia do głębin społecznych”, obowiązek sumiennej obserwacji i pracy nad
naturalnością, ścisłością i plastycznością stylu. Tę właśnie „podniesioną przez naturalizm
stopę wymagań artystycznych” wysuwa na plan pierwszy – świadom paradoksalności tezy –
Antoni Potocki (jw., t. I, s. 281). Zauważmy jednak, że wielu pisarzy do naturalistów
zaliczanych np. przez Feldmana, jak Zapolska czy Reymont, generacyjnie należało do Młodej
Polski.
3.
Jakże w konfrontacji z taką oceną programów wyglądała w oczach autorów
młodopolskich ich realizacja? Kazimierz Tetmajer (
Pieśń i czyn Konopnickiej,
„Tygodnik
Ilustrowany” 1910, nr 43) pisał patetycznie:
Cokolwiek bądź po tej epoce przyszło, ktokolwiek bądź po niej nastąpił, to była epoka wielka, tak
wielka w naszej literaturze, że trudno jej będzie wrychle znaleźć równą.
W szkicu
O Bolesławie Prusie
(„Wisła” 1912, nr 14) wymieniając obok niego
nazwiska Asnyka, Orzeszkowej, Konopnickiej, Bizińskiego, Chmielowskiego dodawał:
Wspaniała to galeria. [...] Żadna z tych głów nie była znużoną, żadne z tych serc wyschniętym, niczyj
głos nie przebrzmiał. [...] W duszach polskich tych ludzi nie było tego przygnębienia, które
późniejszego pokolenia dusze przygniotło. [...] To byli jeszcze ludzie dumni z polskości, podczas gdy
następne pokolenie już było tylko rozbolałe polskością.
Nieoczekiwane te słowa pod piórem Tetmajera, więc warto je przypomnieć. Ale w
tych latach nie kontrolował on już w pełni ani swych inwektyw, ani swych hołdów...
Krytycy i historycy literatury formułowali opinie ostrożniejsze i zróżnicowane wobec
różnych faz i gatunków pisarstwa poprzedniego pokolenia. Surowe i często szydercze słowa
padały pod adresem powieści lat siedemdziesiątych, w których panował „na wskroś
bakalarski [...] stosunek do literatury i ogółu”, „zgubny logizm”; przy tym – nawet w
najlepszych swych osiągnięciach u Orzeszkowej nie stanowią one „żadnego kroku naprzód w
rozwoju samej powieści: wątek ich narracyjny, układ postaci, język, psychologia nie
posuwają w niczym zagadnień twórczo artystycznych” (Potocki, jw., t. I, s. 149, 163).
Zacytowano te słowa dla ich dobitności; nie odbiegają od nich jednak sądy innych
autorów. Chyba tylko Jan Muszkowski (
Miłość czynna,
[w:]
Sumienie ruchu,
Warszawa
1913, s. 135) przekornie chwali Orzeszkową za „urok pierwotności” jej wczesnych
tendencyjnych powieści, wynikający z braku wyrobienia technicznego.
4
Henryk Markiewicz„Młoda Polska a literackie dziedzictwo pozytywizmu”
Dokonania lat osiemdziesiątych oceniane były oczywiście zupełnie inaczej.
Matuszewski w impresji
Powieść nasza w ostatniej chwili
(„Ogniwo” 1902/3, nr 1), kreśląc
pochwałę romantyzmu, który uczynił z niej równoprawny „typ sztuki czystej”, dodawał, że
„pod piórem najgenialniejszych przedstawicieli piśmiennictwa naszego romans polski
wzniósł się na wyżyny artystyczne już dawniej”. Także Potocki (jw., t. I, s. 294-295)
podkreślał, że dziesięciolecie 1880-1890 jest – właśnie dzięki powieści i noweli -
„początkiem najwyższego wzniesienia twórczości narodowej, jakie znamy w literaturze od
czasów romantyzmu”; gatunki te różnicując się z jednej strony służą propagandzie i rozrywce
– z drugiej – potrafią jednak „dogonić wielką, jedyną poezję”. Warto podkreślić, że w
świadomości młodych jako historyków literatury silnie zaznaczał się zwrot na początku lat
osiemdziesiątych i współdziałanie obu pokoleń w jego realizacji
Feldman (
Współczesna literatura polska 1864-1917,
wyd. 6, Warszawa 1918, cyt. wg
wznowienia: Kraków 985, t. I, s. 107) zauważa jednak, że w pętach niewoli narodowej
wskutek obowiązku służby społecznej uzdolnienia pisarzy nie mogły rozwinąć się w pełni –
autorzy tego okresu dali literaturze polskiej dzieła znakomite, ale mniejsze od ich talentu.
Sądy takie egzemplifikowano przede wszystkim nazwiskami wielkiej trójcy powieściopisarzy
(określenie to pojawiło się u Matuszewskiego w artykule
Nowa powieść Sienkiewicza,
„Przegląd Tygodniowy” 1895, nr 19). Ale – jak już wspomniano – historycy literatury
dostrzegali też zasługi naturalistów. I rzecz zaskakująca – właśnie w związku z nimi padają
słowa najwyraźniej uwydatniające łączność między obu okresami.
Bez poprzedniego okresu naturalistycznego nie byłby możliwy Przybyszewski, nie byłby możliwy
Wyspiański
- czytamy np. u Feldmana (WLP, s. 193).
Kogo uderzy nazbyt luźny związek pomiędzy koryfeuszami beletrystyki tego pokolenia a
powieściopisarzami Młodej Polski – pisze Potocki (jw., t. I, s. 284-285) – to w tej grupie znajdzie
przejście wątłe, lecz organiczne wyraźnie zachowane. [...] W każdym razie tędy droga do noweli
Reymonta i do jego pierwszych powieści; po części też do pierwszych utworów Żeromskiego.
Twierdzi natomiast Potocki, że nawet wielka powieść ostatniego dziesięciolecia XIX wieku
nie nadążała za przeobrażeniami świadomości narodowej – ani losy jej bohaterów nie
wyrażają – jak pisze, „słowa, które zda się już drga na ustach, niemych jeszcze, całej
odradzającej się Polski: walka” (jw., t. II, s. 15), ani też dramatów duchowych tej części
młodego pokolenia, która hołdowała „kultowi jednostki” (jw., t. II, s. 38)
Także Feldman opowiada: „wzlot lat osiemdziesiątych był wzlotem chwilowym”
(
Współczesna literatura polska 1864-1917,
t. I, s. 171); potem „zestarzeli się dotychczasowi
przywódcy, nowych objawień narodowi już nie przyniosą, ich pozytywny rozum i
realistyczne odtwarzanie życia” młodszemu pokoleniu nie wystarczą (WLP, t. I, s. 107).
O Gawalewiczu, Sabowskim, Kosiakiewiczu czy Rodziewiczównie pisano już z
ukrywaną ironią i lekceważeniem: wzruszenia wielkich twórców zostały przez nich
przerobione na „tasiemce felietonowe, lub sproszkowaną nowelistykę” (Feldman, jw., t. I, s.
170).
5
Przeoczył te opinie S. Kołaczkowski, wysuwając podobną tezę w szkicu Rekonesans, [w:] Prace
historycznoliterackie. Księga zbiorowa ku czci Ignacego Chrzanowskiego, Kraków 1936.
6
W innym jednak miejscu swej książki (jw., t. II, s. 142) Potocki, odrzucając dla tego dziesięciolecia „szablon”
pojęć o „schyłku” lub „upadku”, pisze: „W pełni blasku talentów stają tu powieści starej grupy – młodzi nie
zawsze staną na tej wyżynie”. - Zob. K. Wyka,
„Polska literatura współczesna” Potockiego na tle teorii
pokoleń,
[w:]
Modernizm polski,
Kraków 1959.
5
  [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pies-bambi.htw.pl
  • Odnośniki
    Często usiłujemy ukryć nasze uczucia przed tymi, którzy powinni je poznać.
    Markiewicz H. - Czas i przestrzeń w utworach narracyjnych, Poetyka, analiza, Poetyka
    Markiewicz - Zakres i podział lit.por., Komparatystyka
    Maria Konopnicka-Jaś nie zekał, Polonistyka, Pozytywizm
    Maria Konopnicka-Janko muzykant, Polonistyka, Pozytywizm
    Maria Konopnicka-A co wam śpiewać, Polonistyka, Pozytywizm
    McKillip Patricia A. - MZ 02 - Dziedziczka Morza i Ognia (SCAN-dal 796), PONAD 12 000 podręczniki, M-790
    MARTA RUSNAK Polskie prawo o obiektach dziedzictwa technicznego adoptowanych dla potrzeb muzealnych-libre, odk
    Maria, Filologia polska, II rok, HLP 1, HLP KOŁO, Maria
    Mark Twain - The Awful German Language, OLA Filologia, Filologia germańska, Literatur
    markowski teoria kultury jezyka, ►► UMK TORUŃ - wydziały w Toruniu, ►► Filologia polska, Kultura jezyka - Izabela Duraj-Nowosielska
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rodi314.opx.pl
  • Często usiłujemy ukryć nasze uczucia przed tymi, którzy powinni je poznać.

    Designed By Royalty-Free.Org