 |
   |
|
 |
Markiewicz H. - Młoda Polska a literackie dziedzictwo pozytywizmu, Literaturoznawstwo, Młoda Polska
|
aaaaCzęsto usiłujemy ukryć nasze uczucia przed tymi, którzy powinni je poznać.aaaa
[ Pobierz całość w formacie PDF ] Henryk Markiewicz„Młoda Polska a literackie dziedzictwo pozytywizmu” Henryk Markiewicz „Młoda Polska a literackie dziedzictwo pozytywizmu 1. Pozytywizm i Młoda Polska to pojęcia wywodzące się z różnych sfer kultury: pierwsze z filozofii, a na gruncie polskim także z publicystyki, drugie – z literatury. Inaczej są też skonstruowane: pierwsze jako skrótowe oznaczenie zespołu przekonań, występującego zresztą w różnych okresach historycznych, drugie – jako nazwa pokolenia literackiego (bądź szerzej – artystycznego) i jego twórczości. W obu dziedzinach zakres zastosowania tych pojęć jest dyskusyjny. Przy każdym rozstrzygnięciu ich odniesienia przedmiotowe są heterogeniczne, z upływem zaś czasu silnie się zmieniają – aż do samozaprzeczenia. Nieusuwalna jest także szeroka strefa zjawisk pogranicznych, przejściowych, o janusowym obliczu... Należą tu zwłaszcza manifestacje pokolenia 1880 roku, np. ideologia socjalistyczna i ludowo-narodowa czy twórczość naturalistów a także modernistyczne finały pisarstwa pozytywistów i pozytywistyczne początki modernistów. Dla pozytywistów i Młodej Polski specyficzna jest przy tym sytuacja, w której aktywność i poziom osiągnięć pokolenia starszego są jeszcze wysokie, gdy pokolenie młodsze już dochodzi do pełnej dojrzałości literackiej. Większość z wymienionych tu kłopotów pojawia się zapewne przy rozpatrywaniu każdego z dwóch sąsiadujących ze sobą okresów literatury. Trzeba było jednak o nich przypomnieć, by nie wdawać się w tym artykule raz jeszcze w nie kończące się spory na temat zakresu i treści pojęć: pozytywizm polski i Młoda Polska. Używane tu one będą w sensie nawiązującym do najpowszechniejszego dziś sposobu ich stosowania, ze świadomością, że zjawiska, o których tu będzie mowa, były i będą rozpatrywane także w innych, równie uprawnionych, ale też równie dyskusyjnych konfiguracjach. W temacie Młoda Polska a pozytywizm mieści się wiele zagadnień – jej stosunek (1) do programu pracy organicznej i pracy u podstaw, (2) do filozofii i socjologii pozytywistycznej, (3) do programów literackich okresu pozytywizmu, (4) do twórczości pisarzy o pozytywistycznym rodowodzie, (5) do związków między tą twórczością a ideami pozytywistycznymi, (6) do dziedzictwa literackiego okresu pozytywizmu we własnej praktyce pisarskiej. W ramach referatu nie da się całej tej problematyki pomieścić, pominę przeto dwa pierwsze punkt ograniczając się do spraw ściśle literackich. 2. Program literacki pozytywistów rozpatrywany był przez Młodą Polskę głównie poprzez kategorie tendencyjności, realizmu i naturalizmu. Ciasno ujęta i nieudolnie przeprowadzona tendencja była krytykowana przez samych pozytywistów (Józef Kotarbiński, Piotr Chmielowski, Henryk Sienkiewicz). Później zaatakował „szlachetne dążności” w literaturze najwcześniej i z wielkim impetem Antoni 1 Podraza-Kwiatkowska M. (red.), Stulecie Młodej Polski). 2 Posługiwał się tym pojęciem już A. Drogoszewski w recenzji Współczesnej literatury polskiej Feldmana („Ogniwo” 1903, nr 43) – Odrębność generacji 1880 r. uwydatnia zbiór Z badań nad literaturą i sztuką drugiego pokolenia pozytywistów polskich, pod red. Z. Piaseckiego, Opole 1992. 3 Omawiam je w rozszerzonej wersji tego referatu pt. Młoda Polska a dziedzictwo pozytywizmu, „Pamiętnik Literacki” 1995, nr 2. 1 Henryk Markiewicz„Młoda Polska a literackie dziedzictwo pozytywizmu” Sygietyński w artykule Nasz ruch powieściowy („Wędrowiec” 1884, nr 37). Spośród modernistów najgłośniej utyskiwali na panowanie tendencji i utylitaryzmu w literaturze Miriam-Przesmycki w Harmoniach i dysonansach ( II. U nas..., „Świat” 1891, nr 2), Ludwik Szczepański ( Sztuka narodowa, „Życie” 1898, nr 9-10), a przede wszystkim Stanisław Przybyszewski w manifeście Confiteor („Życie” 1899, nr 1); jego wielokrotnie przytaczane deklaracje raz jeszcze trzeba przypomnieć: Sztuka tendencyjna, sztuka pouczająca, sztuka – rozrywka, sztuka – patriotyzm, sztuka mająca jakiś cel moralny lub społeczny przestaje być sztuką, a staje się biblia pauperum dla ludzi, którzy nie umieją myśleć lub są zbyt mało wykształceni, by móc przeczytać odnośne podręczniki – a dla takich ludzi potrzebni są nauczyiele wędrowni, a nie sztuka. Jeszcze w książce Szlakiem duszy polskiej (Poznań 1917, s. 81) określił Przybyszewski panowanie tego „najordynarniejszego utylitaryzmu” za klątwę ciążącą nad rozwojem myśli polskiej. Mniej się pamięta o głosach krytyków, reprezentujących lewicowe i narodowe skrzydło Młodej Polski, którzy odrzucając tendencję, po pierwsze – natarczywą i powierzchowną, po drugie – podporządkowaną przemijającym hasłom politycznym, akceptowali jednak w literaturze głębsze i uniwersalne prawdy filozoficzne czy społeczne, adekwatnie przetransponowane na język sztuki literackiej. Ignacy Matuszewski ( Z dogmatem, „Przegląd Tygodniowy” 1893, nr 41) potępiał pisarza, który w imię tendencji „zmienia książkę na trybunę lub kazalnicę”, „robi ze sztuki nie cel, lecz narzędzie”, uznawał natomiast za prawomocne oddziaływanie na czytelników przez wysubtelnienie i rozszerzenie ich wrażliwości i zdolności do rozwoju etycznego. Cezary Jellenta ( Cieplarnia bezducha, [w:] Forpoczty, Lwów 1895, s. 163) nazywał tendencję „maską bezducha”, ale i domagał się od literatury, by wyrażała idee ogólnoludzkie, „piekące sprawy” nie jednej doby, ale całej epoki. Wacław Nałkowski ( „Chimera” wobec ewolucji, „Głos” 1901, nr 10) przestrzegał przed uproszczeniami: Zdaje mi się, iż wielki artysta, brzydząc się sztucznie, mechanicznie lub nawet geszefciarsko dolepianą do dzieła tendencją, tendencją, że tak powiem tendencyjną, nie może, jako dusza wszechobejmująca, syntetyczna, nie nosić w sobie, nie uznawać tendencji organicznej, że tak powiem immanentnej. Antoni Potocki ( Henryk Sienkiewicz, „Życie” 1897, nr 2) z prowokacyjnym naciskiem wprowadzał „wyraz specjalnie nie lubiany przez mydłków literackich: tendencja”, a później w Polskiej literaturze współczesnej, t. II, Warszawa 1912, s. 51-52 bronił utworów Żeromskiego przed zarzutem tendencyjności, twierdząc, że idea społeczna ukazuje się tu „nie w publicystycznej, lub pedagogicznej formie, lecz stanowi organiczną część utworu z tytułu psychologicznego”, stanowi treść przeżyć bohatera, jest więc „materiałem samym, pierwiastkiem psychologicznym, nie zaś tendencją społeczną”. Nawet zresztą Miriam ( Powieść, „Chimera” 1901, t. III, s. 318), powtarzając, że zadaniem powieści nie jest „udowadniać lub zbijać jakieś tezy czy doktryny”, oczekiwał od niej, by była „metaforą jakiejś filozofii” (wyrażenie Paula Adama) – pozwalała „odczuć drgania wiecznych, nieprzemijających pierwiastków bytu”. Pozytywizm nie przyniósł w literaturze polskiej dobitnych i rozbudowanych manifestów pod hasłem realizmu; wielcy powieściopisarze raczej unikali tego wyrazu. Autorzy młodopolscy używali go w różnych znaczeniach i w konsekwencji różnie go też oceniali. Popławski ( Dwa światy, „Głos” 1888, nr 43) z uznaniem pisał o „literaturze mieszczańskiej”, która z „drobiazgową wiernością prawdzie realnej opisywała szarą dolę pokrzywdzonych, upośledzonych, maluczkich”, oddzielał jednak wybitnych jej twórców od miernych i ciasnych epigonów. Nałkowski ( „Chimera” wobec ewolucji ), biorąc jako przykład Zolę, bronił realizmu jako literatury analizy, która jest niezbędnym przygotowaniem literatury 2 Henryk Markiewicz„Młoda Polska a literackie dziedzictwo pozytywizmu” syntezy i idealnych wzlotów. Natomiast Jellenta (jw.) odrzucał nie tylko „tani realizm”, który grzęźnie w inwentaryzacji przypadkowych szczegółów, lecz także realizm „sekciarski”, który poprzestaje na „odtwarzaniu natury bez posiadania silnych cech podmiotowych”. Uważał wręcz za chlubę literatury polskiej, że wielcy pisarze poprzedniego pokolenia „nie byli nigdy realistami”, bo w ich twórczości płynął „wielki zdrój uczucia i zapału” (s. 158 Mimochodem i niezbyt konsekwentnie ubolewał, że „wielkiego, prawdziwego realizmu nie rozumiano u nas nigdy”; wbrew pozorom realizm taki nie hołduje „zupełnej beznamiętności”, stosuje tylko „szlachetną sztukę dobrego opowiadania”, w której „wypadki same za siebie mówią”. Był to więc najpewniej realizm flaubertowski, tak gloryfikowany w krytyce polskiej przez Sygietyńskiego. Jellenta uważał, że takie pisarstwo niedorzeczne nazywa się „realizmem”, zamiast posługiwać się nazwą „naturalizm”. Gdzie indziej jednak za estetycznie ważniejszą od „wiernego naśladownictwa” uznał typowość postaci o jak najrozleglejszym zasięgu i intensywność oddziaływania na czytelnika ( Sekta estetyczna, [w:] Studia i szkice filozoficzne, Warszawa 1891). Tych rozróżnień, zastrzeżeń, ale i niekonsekwencji nie znajdujemy w tekście zamieszczonym Zamiast wstępu w Szkicach Marii Komornickiej (Warszawa 1894). Obwinia ona metodę realistyczną o „mozolną pracę nad tłem akcji”, „czczą obserwację drobiazgów”, brak syntezy, błędne w samym założeniu usiłowanie zobiektywizowanego przedstawienia „nieuporządkowanych należycie suchych i nagich faktów”, „gawędzącą i rozwlekłą formę”. „Nałogi” te obciążają również powieść francuską typu bourgetowskiego, która nie wyzbyła się dążenia do obiektywizmu, a przeto posługuje się analizą, a poza tym pomija „zjawiska nieświadomości i nieopanowanych myślą uczuć”, jest więc tylko formą przejściową między realizmem a literaturą „nowej doby”. Występując w jej imieniu Stanisław Przybyszewski ( O „nową” sztukę, „Życie” 1899, nr 6) utożsamiał realizm z działalnością poznawczą, która rozczłonkowuje pierwotną jedność bytu na rzeczywistość wewnętrzną i zewnętrzną, na doznania poszczególnych zmysłów, na przyczyny i skutki, nie potrafi nawet w części odsłonić głębin nieświadomości – i konkludował apodyktycznie: „Cała dotychczasowa sztuka – sztuka realistyczna – była bezdrożem duszy”. Pewnym zaskoczeniem są opinie „Chimery” (t. VII, 1904, s. 433-441) o nowelach Orzeszkowej i Konopnickiej, wyrażone piórem Jana Lemańskiego: krytyk z niechęcią traktuje nie tylko elementy tendencyjności i sentymentalizmu u Konopnickiej, ale i „przepoetyzowanie” Orzeszkowej. Ubolewa natomiast, że za mało tu dawnego jej sposobu pisania, gdzie dzięki bacznej obiektywności, starannemu doborowi szczegółów i „zapomnieniu [autora] o sobie najzupełniejszym” powstawała „synteza obrazowa”, która – jak pokrętnie Lemański pisze – „zwątpiałego o realizmu dostojności może z nimi na pewien czas godzić”. I tu więc aprobowanym realizmem okazuje się realizm flaubertowski. Znacznie więcej miejsca zajmuje w rozważaniach autorów młodopolskich naturalizm. Autorzy manifestów czy quasi-manifestów atakują go bezpardonowo. Miriam ( Harmonie i dysonanse. VII. Dokumentów garść trzecia, „Świat” 1891, nr 7) z ironią traktuje „komiczne nieco pojęcie [...] fotograficznej obserwacji” oraz „komiczniejsze jeszcze wyrażenie o jakiejś obiektywnej »prawdzie« w dziełach literackich”. Przeciw naturalizmowi w gruncie rzeczy wymierzone były w znacznej części przytoczone już zarzuty Komornickiej. Jan Lorentowicz ( Młoda Polska, Warszawa 1908, t. I, s. 5) uważał za pewnik, iż ten, kto jest „młody” w 4 Do tych poglądów Jellenty zbliżył się później Feliks Jabłczyński, odpowiadając przecząco na pytanie umieszczone w tytule swego artykułu: Czy był u nas realizm? („Prawda” 1912, nr 43): nie było go – bo realizm to „dążenie świadome i celowe do wyrażenia, odtworzenia czy też stworzenia tego, co nazywamy rzeczywistością zewnętrzną w świecie i wewnętrzną w nas samych”, gdy tymczasem w Polsce „okres pozytywizmu i realizmu był takim z pozoru”; w istocie swej literatura ówczesna to „krzyk, skarga, protest pokrzywdzonych i nieszczęśliwych”. 3 Henryk Markiewicz„Młoda Polska a literackie dziedzictwo pozytywizmu” literaturze, będzie pogardzał naturalizmem jako „koncepcją zgoła fałszywą, doprowadzoną już zresztą do zupełnego absurdu.” Natomiast zawsze rozważny Ignacy Matuszewski ( Wstecznictwo czy reakcja?, „Kurier Codzienny” 1894, nr 321) dostrzegał zarówno zasługi naturalizmu – wprowadzenie do poezji nowych a zaniedbywanych dotąd żywiołów estetycznych, jak i jego ograniczenia - „wykluczenie z tej dziedziny wielu innych, co najmniej równych, jeżeli nie ważniejszych pierwiastków”, przy czym jednak dodawał, że wielcy mistrzowie, jak np. Flaubert, „istotny ojciec współczesnego powieściopisarstwa” - „umieli zachować pod tym względem równowagę”. Jeszcze przychylniejsi dla naturalizmu okazali się pierwsi historycy literatury młodopolskiej. Wilhelm Feldman ( Współczesna literatura polska (=WLP), Warszawa 1903, s. 192) pisał, że naturalizm jest „zamknięty w sferze empiryzmu”, sieje „smutek i rezygnację”, ale przyznawał, że wpływ pisarzy tego kierunku na literaturę „musi się nazwać bezwarunkowo korzystnym”: ustalił on dla niej „prawo bezwzględnej szczerości”, „prawo schodzenia do głębin społecznych”, obowiązek sumiennej obserwacji i pracy nad naturalnością, ścisłością i plastycznością stylu. Tę właśnie „podniesioną przez naturalizm stopę wymagań artystycznych” wysuwa na plan pierwszy – świadom paradoksalności tezy – Antoni Potocki (jw., t. I, s. 281). Zauważmy jednak, że wielu pisarzy do naturalistów zaliczanych np. przez Feldmana, jak Zapolska czy Reymont, generacyjnie należało do Młodej Polski. 3. Jakże w konfrontacji z taką oceną programów wyglądała w oczach autorów młodopolskich ich realizacja? Kazimierz Tetmajer ( Pieśń i czyn Konopnickiej, „Tygodnik Ilustrowany” 1910, nr 43) pisał patetycznie: Cokolwiek bądź po tej epoce przyszło, ktokolwiek bądź po niej nastąpił, to była epoka wielka, tak wielka w naszej literaturze, że trudno jej będzie wrychle znaleźć równą. W szkicu O Bolesławie Prusie („Wisła” 1912, nr 14) wymieniając obok niego nazwiska Asnyka, Orzeszkowej, Konopnickiej, Bizińskiego, Chmielowskiego dodawał: Wspaniała to galeria. [...] Żadna z tych głów nie była znużoną, żadne z tych serc wyschniętym, niczyj głos nie przebrzmiał. [...] W duszach polskich tych ludzi nie było tego przygnębienia, które późniejszego pokolenia dusze przygniotło. [...] To byli jeszcze ludzie dumni z polskości, podczas gdy następne pokolenie już było tylko rozbolałe polskością. Nieoczekiwane te słowa pod piórem Tetmajera, więc warto je przypomnieć. Ale w tych latach nie kontrolował on już w pełni ani swych inwektyw, ani swych hołdów... Krytycy i historycy literatury formułowali opinie ostrożniejsze i zróżnicowane wobec różnych faz i gatunków pisarstwa poprzedniego pokolenia. Surowe i często szydercze słowa padały pod adresem powieści lat siedemdziesiątych, w których panował „na wskroś bakalarski [...] stosunek do literatury i ogółu”, „zgubny logizm”; przy tym – nawet w najlepszych swych osiągnięciach u Orzeszkowej nie stanowią one „żadnego kroku naprzód w rozwoju samej powieści: wątek ich narracyjny, układ postaci, język, psychologia nie posuwają w niczym zagadnień twórczo artystycznych” (Potocki, jw., t. I, s. 149, 163). Zacytowano te słowa dla ich dobitności; nie odbiegają od nich jednak sądy innych autorów. Chyba tylko Jan Muszkowski ( Miłość czynna, [w:] Sumienie ruchu, Warszawa 1913, s. 135) przekornie chwali Orzeszkową za „urok pierwotności” jej wczesnych tendencyjnych powieści, wynikający z braku wyrobienia technicznego. 4 Henryk Markiewicz„Młoda Polska a literackie dziedzictwo pozytywizmu” Dokonania lat osiemdziesiątych oceniane były oczywiście zupełnie inaczej. Matuszewski w impresji Powieść nasza w ostatniej chwili („Ogniwo” 1902/3, nr 1), kreśląc pochwałę romantyzmu, który uczynił z niej równoprawny „typ sztuki czystej”, dodawał, że „pod piórem najgenialniejszych przedstawicieli piśmiennictwa naszego romans polski wzniósł się na wyżyny artystyczne już dawniej”. Także Potocki (jw., t. I, s. 294-295) podkreślał, że dziesięciolecie 1880-1890 jest – właśnie dzięki powieści i noweli - „początkiem najwyższego wzniesienia twórczości narodowej, jakie znamy w literaturze od czasów romantyzmu”; gatunki te różnicując się z jednej strony służą propagandzie i rozrywce – z drugiej – potrafią jednak „dogonić wielką, jedyną poezję”. Warto podkreślić, że w świadomości młodych jako historyków literatury silnie zaznaczał się zwrot na początku lat osiemdziesiątych i współdziałanie obu pokoleń w jego realizacji Feldman ( Współczesna literatura polska 1864-1917, wyd. 6, Warszawa 1918, cyt. wg wznowienia: Kraków 985, t. I, s. 107) zauważa jednak, że w pętach niewoli narodowej wskutek obowiązku służby społecznej uzdolnienia pisarzy nie mogły rozwinąć się w pełni – autorzy tego okresu dali literaturze polskiej dzieła znakomite, ale mniejsze od ich talentu. Sądy takie egzemplifikowano przede wszystkim nazwiskami wielkiej trójcy powieściopisarzy (określenie to pojawiło się u Matuszewskiego w artykule Nowa powieść Sienkiewicza, „Przegląd Tygodniowy” 1895, nr 19). Ale – jak już wspomniano – historycy literatury dostrzegali też zasługi naturalistów. I rzecz zaskakująca – właśnie w związku z nimi padają słowa najwyraźniej uwydatniające łączność między obu okresami. Bez poprzedniego okresu naturalistycznego nie byłby możliwy Przybyszewski, nie byłby możliwy Wyspiański - czytamy np. u Feldmana (WLP, s. 193). Kogo uderzy nazbyt luźny związek pomiędzy koryfeuszami beletrystyki tego pokolenia a powieściopisarzami Młodej Polski – pisze Potocki (jw., t. I, s. 284-285) – to w tej grupie znajdzie przejście wątłe, lecz organiczne wyraźnie zachowane. [...] W każdym razie tędy droga do noweli Reymonta i do jego pierwszych powieści; po części też do pierwszych utworów Żeromskiego. Twierdzi natomiast Potocki, że nawet wielka powieść ostatniego dziesięciolecia XIX wieku nie nadążała za przeobrażeniami świadomości narodowej – ani losy jej bohaterów nie wyrażają – jak pisze, „słowa, które zda się już drga na ustach, niemych jeszcze, całej odradzającej się Polski: walka” (jw., t. II, s. 15), ani też dramatów duchowych tej części młodego pokolenia, która hołdowała „kultowi jednostki” (jw., t. II, s. 38) Także Feldman opowiada: „wzlot lat osiemdziesiątych był wzlotem chwilowym” ( Współczesna literatura polska 1864-1917, t. I, s. 171); potem „zestarzeli się dotychczasowi przywódcy, nowych objawień narodowi już nie przyniosą, ich pozytywny rozum i realistyczne odtwarzanie życia” młodszemu pokoleniu nie wystarczą (WLP, t. I, s. 107). O Gawalewiczu, Sabowskim, Kosiakiewiczu czy Rodziewiczównie pisano już z ukrywaną ironią i lekceważeniem: wzruszenia wielkich twórców zostały przez nich przerobione na „tasiemce felietonowe, lub sproszkowaną nowelistykę” (Feldman, jw., t. I, s. 170). 5 Przeoczył te opinie S. Kołaczkowski, wysuwając podobną tezę w szkicu Rekonesans, [w:] Prace historycznoliterackie. Księga zbiorowa ku czci Ignacego Chrzanowskiego, Kraków 1936. 6 W innym jednak miejscu swej książki (jw., t. II, s. 142) Potocki, odrzucając dla tego dziesięciolecia „szablon” pojęć o „schyłku” lub „upadku”, pisze: „W pełni blasku talentów stają tu powieści starej grupy – młodzi nie zawsze staną na tej wyżynie”. - Zob. K. Wyka, „Polska literatura współczesna” Potockiego na tle teorii pokoleń, [w:] Modernizm polski, Kraków 1959. 5 [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plpies-bambi.htw.pl
|
|
 |
Odnośniki
Często usiłujemy ukryć nasze uczucia przed tymi, którzy powinni je poznać.Markiewicz H. - Czas i przestrzeń w utworach narracyjnych, Poetyka, analiza, PoetykaMarkiewicz - Zakres i podział lit.por., KomparatystykaMaria Konopnicka-Jaś nie zekał, Polonistyka, PozytywizmMaria Konopnicka-Janko muzykant, Polonistyka, PozytywizmMaria Konopnicka-A co wam śpiewać, Polonistyka, PozytywizmMcKillip Patricia A. - MZ 02 - Dziedziczka Morza i Ognia (SCAN-dal 796), PONAD 12 000 podręczniki, M-790MARTA RUSNAK Polskie prawo o obiektach dziedzictwa technicznego adoptowanych dla potrzeb muzealnych-libre, odkMaria, Filologia polska, II rok, HLP 1, HLP KOŁO, MariaMark Twain - The Awful German Language, OLA Filologia, Filologia germańska, Literaturmarkowski teoria kultury jezyka, ►► UMK TORUŃ - wydziały w Toruniu, ►► Filologia polska, Kultura jezyka - Izabela Duraj-Nowosielska
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plrodi314.opx.pl
|
|
|
 |
Często usiłujemy ukryć nasze uczucia przed tymi, którzy powinni je poznać.
|
|
|
|