Photo Rating Website
Strona początkowa Mateusz, Nowakowski, Bóg, Nauka
McKay Emily - Nietypowy związek, CZYTADEŁKA, mix ROMANSE 300 stron ów

aaaaCzęsto usiłujemy ukryć nasze uczucia przed tymi, którzy powinni je poznać.aaaa [ Pobierz całość w formacie PDF ]
EMILY McKAY
Nietypowy związek
Mother In Rent
ROZDZIAŁ PIERWSZY
– Będziemy mieli dziecko.
– Aha. – Kate Bennet miała ochotę przewrócić oczami, tak absurdalne
wydało jej się stwierdzenie siostry.
Będąc matką zastępczą dziecka swojej siostry Beth i szwagra Stewarta, aż
za dobrze wiedziała, że będą je mieli. Bezwiednie położyła dłoń na brzuchu, na
którym rysowały się pierwsze oznaki ciąży. Czuła się tak, jakby jej żołądek
wywrócił się na drugą stronę. Przeklinała mdłości pierwszego trymestru.
Podniosła do ust kubek gorącej mięty przygotowanej przez siostrę.
Beth sięgnęła przez kuchenny stół i położyła dłoń na jej ręce.
– O co chodzi? – Kate zatrzymała kubek w połowie drogi do ust.
– Będziemy mieli dziecko. Stew i ja.
– Ty i Stew? – Kate opuściła kubek, starając się zrozumieć.
– Tak.
– Będziecie mieć dziecko?
Beth skinęła głową. Jej twarz rozświetlał uśmiech szczęśliwej matki.
Żołądek Kate wykonał kolejne salto, a mdłości się wzmogły. Przycisnęła
dłoń do brzucha.
– Będziecie mieć inne dziecko? Poza tym, które ja dla ciebie noszę? –
spytała.
– Tak.
Kate gwałtownie wstała z krzesła i rzuciła się w stronę łazienki. Ledwie
zdążyła do toalety ze zwróceniem resztek śniadania.
Dość długo klęczała na podłodze, opierając się o szafkę, zanim jej
żołądek się uspokoił. Dopiero kiedy usłyszała Beth pukającą do drzwi, ocknęła
się z otępienia.
– Kate, dobrze się czujesz?
Czy dobrze się czuła? Czuła się tak, jakby cały jej świat właśnie stanął na
głowie. Poza tym – fantastycznie.
Podniosła się, żeby umyć ręce i twarz. Otworzyła drzwi i spojrzała na
siostrę.
– Jak to się stało? – spytała.
Beth chwyciła ją za rękę i poprowadziła przez hol.
– Chodźmy do kuchni. Zaparzę ci jeszcze mięty – powiedziała.
Kate pozwoliła się posadzić na krześle i patrzyła, jak Beth się krząta po
przytulnej kuchni.
– Byliśmy tak samo zdziwieni jak ty – zaczęła wyjaśniać Beth.
– Ale przecież ty i Stewart nie możecie mieć dzieci. To niemożliwe, żebyś
zaszła w ciążę!
– Wysoce nieprawdopodobne. Ale nie niemożliwe. Właściwie szanse
Beth i Stewarta były tak małe, że lekarz zaproponował użycie spermy innego
dawcy, żeby zapłodnić Kate. Stew poprosił o to Jake’a, swojego najlepszego
przyjaciela.
– Myślałam, że mówiłaś, że macie tylko dwie dziesiąte procent szans na
samodzielne zajście w ciążę – wyjąkała Kate ciągle wstrząśnięta.
– Po prostu mieliśmy bardzo dużo szczęścia. – Beth postawiła przed
siostrą kubek gorącej wody i pudełko z herbatą. – Mięta czy rumianek? –
spytała.
– Jak możesz być taka spokojna? – Kate czuła, że narasta w niej histeria
w miarę, jak docierały do niej wszystkie konsekwencje ciąży Beth. Wzięła jedną
z torebek herbaty, rozdarła i zaczęła szybko zanurzać w wodzie.
– Pewnie dlatego, że miałam więcej czasu, żeby się oswoić z tą nowiną.
– Od jak dawna wiesz? – Kate spojrzała na siostrę, a jej dłoń natychmiast
znieruchomiała.
– Od tygodnia. Podejrzewałam od dłuższego czasu, ale bałam się w to
uwierzyć. Zawsze miałam nieregularne miesiączki, a po tylu latach starań
wyćwiczyłam się w nierobieniu sobie nadziei, nawet jeśli nie miałam na czas
okresu. Lub czterech.
– Czterech? W którym jesteś tygodniu?!
– Osiemnastym.
– W osiemnastym? To o cały miesiąc dłużej niż ja! – Ta myśl
spowodowała, że Kate zakręciło się w głowie i opadła z powrotem na krzesło. –
Czyli te wszystkie objawy, które miałaś, chociaż to ja jestem w ciąży, i które
wydawały mi się takie ujmujące, były prawdziwe!
– Nie przyszło mi to do głowy. – Beth uśmiechnęła się niewyraźnie. –
Słuchaj, wiem, że wszystko się bardzo skomplikowało, ale w końcu przecież
Stew i ja bardzo chcemy zostać rodzicami. – Beth wyciągnęła dłoń do siostry.
– Ale ciągle chcecie to dziecko, prawda? – Kate wyprostowała się na
krześle.
– Stew i ja postanowiliśmy, że decyzja będzie należała do ciebie i Jake’a.
– Beth posłała jej kolejny rozanielony uśmiech.
– Do mnie i Jake’a? Co to ma znaczyć?
– Z technicznego punktu widzenia jest to dziecko twoje i...
– Nie, w tym nie ma nic technicznego – zaprotestowała Kate. Co prawda,
technicznie rzecz biorąc, była zarówno dawczynią jajeczka, jak i nosicielką
płodu, a zatem dziecko było biologicznie jej, ale... – Dziecko jest wasze. Taka
była umowa – podsumowała.
Napięcie, które Kate odczuła, groziło wybuchem. Gwałtownie wstała i
zaczęła nerwowo chodzić po kuchni, z niedowierzaniem spoglądając na siostrę.
Beth wodziła wzrokiem za Kate.
– Tak, oczywiście, taka była umowa. Ale dużo się zmieniło – zauważyła.
– Nie możesz nie wziąć tego dziecka. – Kate obróciła się nagle i przeszyła
Beth swoim najbardziej surowym sędziowskim spojrzeniem. A przynajmniej
spróbowała to zrobić, ale zawroty głowy zmusiły ją do poszukania oparcia, co
zepsuło cały efekt.
Beth natychmiast pospieszyła z pomocą.
– Usiądź, nie powinnaś tak chodzić. To może zaszkodzić dziecku –
zaniepokoiła się.
– Wiesz, co może zaszkodzić dziecku? Ta cała rozmowa! – Kate
poderwała się, ale zaraz opadła z powrotem na krzesło.
– Oczywiście Stew i ja weźmiemy dziecko, jeśli zdecydujesz, że go nie
chcesz. Ale chcielibyśmy, żebyś chociaż o tym pomyślała. Biologicznie jest
twoje. I czy chcesz się do tego przyznać, czy nie chcesz, już coś do niego
czujesz.
Przez sekundę Kate nie wiedziała, co powiedzieć. Czy Beth nic nie
rozumiała? Czy nie wiedziała, że była w stanie nosić w sobie to dziecko
wyłącznie dlatego, że robiła wszystko, żeby przypadkiem nic do niego nie
poczuć?
– Nie czuję.
– Wiem, że czujesz – przerwała jej Beth. – Nie masz się co ze mną
spierać. Chodzi o to, że mamy dwoje zdrowych dzieci. Stew i ja z radością
weźmiemy obydwoje, ale wiemy, że poprosiliśmy ciebie i Jake’a o bardzo
wiele. Jeśli więc któreś z was...
– Jake? A co on ma z tym wspólnego? – zdziwiła się Kate.
– Dziecko, które nosisz, jest także jego. Jeśli którekolwiek z was
zdecyduje, że chce je zatrzymać, to Stew i ja jesteśmy gotowi ustąpić. – Beth
spojrzała na siostrę ze zniecierpliwieniem.
Kate zasłoniła twarz dłońmi i zdusiła śmiech.
– Jeśli którekolwiek z nas chciałoby zatrzymać dziecko? Chyba zdajesz
sobie sprawę, jakie to absurdalne? – krzyknęła.
Ale Beth najwyraźniej nie zdawała sobie sprawy.
– Spójrzmy prawdzie w oczy – zaczęła Kate. – Mam instynkt
macierzyński spinacza do papieru. Gorszym pomysłem od tego, że chciałabym
mieć to dziecko, może być tylko to, że Jake Morgan chciałby je mieć. Raczej nie
jest materiałem na tatusia.
– Jake nie jest taki zły – zaprotestowała Beth.
– Hm, nie wiem, może i jest wspaniałym facetem. Ale mówimy o
człowieku, który wbiega do płonących budynków, kiedy wszyscy inni z nich
wybiegają.
– Właściwie teraz – Beth uniosła podbródek – gdy przeniósł się do
wydziału do spraw podpaleń, już nie wbiega do płonących budynków.
– Aha, teraz biega po zgliszczach. Wielka mi różnica – parsknęła Kate.
– Przynajmniej jego dziecko nie będzie się bawiło zapałkami –
zachichotała Beth.
– Możesz się śmiać, ale takie geny będzie miało twoje dziecko – odcięła
się Kate.
– Nie martwię się o geny Jake’a. Jest inteligentny, przystojny, uroczy i...
– Owszem. Jake jest jedną z tych denerwujących osób, które myślą, że
mogą mieć wszystko, czego zapragną, tylko dlatego że myślą, że są przystojne i
czarujące – wyrzuciła z siebie Kate.
– To do ciebie niepodobne tak szybko ferować wyroki – zdziwiła się
Beth.
Oczywiście miała rację. Kate skrzywiła się więc i powiedziała:
– Jestem asesorem sądowym. Mam ferować wyroki. Poza tym wiesz, że
mam rację. Mam w pamięci te wszystkie rozbite domy i złych rodziców, których
widzę na sali sądowej. Obiecuję ci, że ani ja, ani Jake nie będziemy chcieli tego
dziecka.
– Pomyśl o tym. Możesz jeszcze zmienić zdanie.
Chociaż Kate chciała zapomnieć o całej tej rozmowie, myślała o niej
ciągle następnego dnia, kiedy próbowała uporządkować dokumenty w biurze.
Był poniedziałek, po szóstej wieczorem – prawie wszyscy z jej działu poszli już
do domu. Niestety względna cisza wcale nie pozwoliła jej się skoncentrować.
Jak miała nie myśleć o propozycji Beth, żeby zatrzymać dziecko?
Położyła dłoń na brzuchu, gdzie rosło maleństwo.
Jej dziecko.
Zalała ją fala gwałtownych uczuć. Tym razem wyjątkowo nie próbowała
ich stłumić ani odsunąć od siebie. Co by się stało, gdyby pozwoliła sobie na
zatrzymanie tego dziecka?
Zaczęła o tym myśleć. Tak jakby zatrzymanie malucha było tym, na co
podświadomie liczyła, chociaż każda logicznie myśląca cząstka jej umysłu
mówiła, że byłoby to samolubne i nieodpowiedzialne.
Już kochała to dziecko. Chociaż było jeszcze za wcześnie, aby stwierdzić
płeć, instynkt podpowiadał Kate, że to będzie dziewczynka.
Trzy ostatnie miesiące spędziła, wypełniając co do joty polecenia nie
tylko lekarza, ale także każdego poradnika dla kobiet w ciąży, który wpadł jej w
ręce. To będzie najszczęśliwsze i najzdrowsze dziecko, jakie kiedykolwiek się
urodziło. Będzie miało wszystko co najlepsze. Włączając najlepszych rodziców.
Kate nie miała żadnych wątpliwości, że Beth będzie o wiele lepszą matką, niż
ona sama by była.
Na to, że matki są różne, stałe znajdowała dowody na sali sądu
rodzinnego. Niektóre kobiety, jak Beth, były urodzonymi matkami. Inne niestety
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pies-bambi.htw.pl
  • Często usiłujemy ukryć nasze uczucia przed tymi, którzy powinni je poznać.

    Designed By Royalty-Free.Org