|
|
|
|
McMahon Barbara - Siostry Beaufort 01 - Sprobujmy jeszcze raz, serie, Siostry Beaufort
|
aaaaCzęsto usiłujemy ukryć nasze uczucia przed tymi, którzy powinni je poznać.aaaa
[ Pobierz całość w formacie PDF ] BARBARA McMAHON ROZDZIAý PIERWSZY Natarczywy dŅwiħk koþatki spowodowaþ, Ňe Margot przyspieszyþa kroku. Po chþodnej, marmurowej posadzce poruszaþa siħ niemal bezszelestnie. Jej serce byþo dziĻ rwnie zimne. Ostatnie tygodnie caþkowicie jĢ wyczerpaþy. A dzisiejszy pogrzeb dopeþniþ czary goryczy. Z jednej strony przejmujĢcy smutek, z drugiej zaĻ mordercze, niedajĢce wytchnienia sþoıce. W lutym... Bardzo dziwne. Ale przecieŇ przez ostatnie kilka tygodni nic nie byþo jak naleŇy. Dlaczego wiħc dzisiaj miaþoby byę inaczej. Byþa zmħczona. Zbyt zmħczona, by zajmowaę siħ czymkolwiek. Za duŇo stresw. Powinna daę wytchnienie napiħtym do granic moŇliwoĻci nerwom. Bardziej niŇ czegokolwiek pragnħþa znaleŅę siħ wreszcie w þŇku i po prostu na moment o tym wszystkim zapomnieę. Kto to mgþ byę? PrzecieŇ ostatni goĻę wyszedþ juŇ jakiĻ czas temu. CzyŇby ktoĻ czegoĻ zapomniaþ? OtwierajĢc drzwi, prbowaþa uþoŇyę usta w coĻ na ksztaþt uĻmiechu. Lecz ten nieudolny grymas natychmiast zastygþ na jej twarzy. Zamarþa. To niemoŇliwe! Raud Marstall! Ostatni czþowiek na Ļwiecie, ktrego by siħ dzisiaj spodziewaþa. Przez uþamek sekundy fala emocji przeszyþa jĢ boleĻnie jak sztylet. Z prawdziwym przeraŇeniem patrzyþa na swojego mħŇa, niezdolna wydusię z siebie ani sþowa. Nie wiedziaþa, czy bardziej zaskoczona jest jego wizytĢ, czy swojĢ reakcjĢ, tĢ niepojħtĢ gmatwaninĢ uczuę, w ktrej niedowierzanie i wĻciekþoĻę walczyþy o miejsce z rozdzierajĢcym serce Ňalem i radoĻciĢ. Czego on jeszcze od niej chciaþ? I dlaczego wþaĻnie dziĻ? - Witaj, Margot - powiedziaþ gþosem, ktrego nigdy nie zdoþaþa wymazaę z pamiħci. WyglĢdaþ jeszcze bardziej pociĢgajĢco niŇ kiedykolwiek. - Wybierasz siħ gdzieĻ? - zapytaþ miħkko, bacznie przyglĢdajĢc siħ jej czarnej sukience, naszyjnikowi z pereþ i gþadko ĻciĢgniħtym do tyþu wþosom. W korytarzu panowaþ pþmrok. Jednak udaþo jej siħ dostrzec, Ňe Raud Ļwietnie wyglĢda. Jak zwykle krtko przyciħte wþosy, doskonale skrojony garnitur i niezwykle drogie buty. MoŇe trochħ siħ postarzaþ i... jakby zhardziaþ. Emanowaþa z niego aura sukcesu. Zawsze o nim marzyþ. Sukces! To wþaĻnie byþo dla niego w Ňyciu najwaŇniejsze. A zatem udaþo mu siħ osiĢgnĢę cel. Ale jakim kosztem? Nagþy ostry bl przeszyþ jej ciaþo. OŇyþy w niej trudne do zniesienia wspomnienia: poczucie zdrady, bezgraniczny smutek i Ňal po niespeþnionych marzeniach. To w skrcie historia jej maþŇeıstwa. Zacisnħþa dþoı na klamce tak mocno, aŇ poczuþa bl. Jakby od tej chwili miaþo zaleŇeę caþe jej Ňycie. Wieki minħþy od czasu, kiedy ich krtkie, siedmiomiesiħczne maþŇeıstwo siħ rozpadþo. Jeszcze wczoraj przysiħgþaby, Ňe Raud nic dla niej nie znaczy; Ňe przerobiþa juŇ tħ trudnĢ lekcjħ; Ňe ma to za sobĢ. Przez caþy ten czas þudziþa siħ, iŇ skutecznie wyrzuciþa go ze swego Ňycia. Jednak jej reakcja jednoznacznie temu wszystkiemu zaprzeczaþa. Jakim prawem Raud przychodzi tu bez uprzedzenia, pomyĻlaþa rozgoryczona. Jakby nigdy nic. Po piħciu latach! Miaþa ochotħ zatrzasnĢę drzwi tuŇ przed jego nosem. Jednak dobre maniery, wpajane jej od dzieciıstwa, nie pozwoliþy na tak bezceremonialne zachowanie. Zapytaþa, wiħc z jawnĢ niechħciĢ: - Co ty tu robisz? - Przyszedþem, Ňeby siħ z tobĢ zobaczyę. Jego chþodny ton w niczym nie przypominaþ namiħtnego szeptu, jaki sþyszaþa nocami. Ale to byþo, zanim jĢ zawidþ. Zanim siħ od niej odwrciþ, by zajĢę siħ innymi, waŇniejszymi w jego mniemaniu rzeczami. - Nie chcħ ciħ widzieę! - Zabrzmiaþo to trochħ dziecinnie, ale niezbyt siħ tym przejħþa. Chciaþa, Ňeby sobie poszedþ. WystarczajĢco dþugo przez niego cierpiaþa. - W ciĢgu ostatnich lat staþo siħ dla mnie jasne... Mam na myĻli, Ňe nadszedþ czas, aby... - Przerwaþo mu czyjeĻ nawoþywanie. - Kto tam jest, Margot? - W holu pojawiþa siħ Shelby. Jej obcasy stukaþy gþoĻno po marmurowej posadzce. - Nie wierzħ wþasnym oczom! Raud! - Zatrzymaþa siħ i patrzyþa na niego w osþupieniu. - Nie spodziewaþyĻmy siħ ciebie. - Shelby... - SkinĢþ gþowĢ na znak powitania. I ona byþa w czerni. ýowiþ wzrokiem wszelkie rŇnice i podobieıstwa pomiħdzy kobietami. Margot byþa starsza o pþtora roku i kilka centymetrw niŇsza od swojej mþodszej siostry. Obie miaþy niebieskie oczy, ale Margot byþa brunetkĢ, podczas gdy wþosy Shelby miaþy kolor kasztanowy. - SkĢd siħ tu wziĢþeĻ? - Shelby wyczuwaþa ogromne napiħcie, ktre dosþownie wisiaþo w powietrzu. Margot zaczħþa Ňaþowaę, iŇ nie zatrzasnħþa mu drzwi przed nosem. Powinna byþa udawaę, Ňe go nie zna. Nie potrzebowaþa tego caþego zamieszania, a juŇ na pewno nie dzisiaj. - WþaĻnie pytaþam go o to samo - powiedziaþa, odwracajĢc siħ do siostry. - Twierdzi, Ňe przyszedþ spotkaę siħ ze mnĢ. - Byþa wyraŅnie zdenerwowana. ņywiþa nadziejħ, Ňe najgorsze ma juŇ za sobĢ. A tu proszħ... CzyŇby juŇ nigdy nie dane jej byþo zaznaę spokoju? - Nie spodziewaþyĻmy siħ ciebie, Raud - rzuciþa Shelby z chþodnym uĻmiechem. - Jak siħ dowiedziaþeĻ? Jeszcze raz obrzuciþ wzrokiem na czarno ubrane siostry i nagle wszystko zaczħþo do siebie pasowaę. Wszystko staþo siħ jasne. Jak mgþ siħ nie domyĻlię? - Bardzo mi przykro. - Spojrzaþ ciepþo na Margot. -To babcia? Skinħþa na potwierdzenie gþowĢ. Psiakrew. Gorszego momentu nie mogþem wybraę, pomyĻlaþ. Przyszedþ, Ňeby porozmawiaę o rozwodzie. Ich maþŇeıstwo rozpadþo siħ kilka lat temu, chodziþo, zatem jedynie o formalne potwierdzenie istniejĢcego stanu rzeczy. Wymagane dokumenty, juŇ przygotowane do podpisu, miaþ w kieszeni. No cŇ, musiaþ pogodzię siħ z tym, Ňe tym razem jego osþawiona intuicja zupeþnie go zawiodþa. - To wyjaĻnia, dlaczego ty otworzyþaĻ drzwi. Gdyby Ňyþa Harriet, o przepraszam, twoja babcia, nigdy nie pozwoliþaby na to - powiedziaþ z nutĢ sarkazmu w gþosie.PrzechodzĢc koþo Margot, dostrzegþ, Ňe jest blada i mizerna. Na moment zrobiþo mu siħ jej Ňal. Lecz juŇ po chwili otrzĢsnĢþ siħ i przypomniaþ sobie, po co tu przyszedþ. Co robiþa przez te piħę dþugich lat? OczywiĻcie, poza permanentnym unikaniem go... Wiele razy prbowaþ siħ z niĢ skontaktowaę, lecz ona nigdy nie przejawiaþa ochoty, by siħ z nim spotkaę. - Kiedy Harriet zmarþa? - zapytaþ po chwili. - W czwartek. WþaĻnie wrciþyĻmy z pogrzebu. -Margot puĻciþa wreszcie klamkħ i westchnħþa gþħboko. Pozwoliþa, Ňeby poszedþ przodem. Zastanawiaþa siħ, co powinna zrobię. Zdecydowanie nie chciaþa go tutaj. Jeszcze bardziej od jego obecnoĻci draŇniþy jĢ emocje, wywoþane tym nieoczekiwanym pojawieniem siħ Rauda. I bez tego miaþa doĻę problemw. - Co to za zamieszanie? - Z rozmyĻlaı wyrwaþ jĢ gþos Georgii, wynurzajĢcej siħ z salonu. ZauwaŇyþa Rauda i jej twarz natychmiast siħ rozĻwietliþa. Podbiegþa do niego i zarzuciþa rħce na jego szyjħ. - Raud! Jaka cudowna niespodzianka! Byþa prawie tak wysoka, jak siostry. Lecz jej wpadajĢce w popielaty blond wþosy czyniþy jĢ do nich niepodobnĢ. Choę z drugiej strony miaþa ten sam ujmujĢcy uĻmiech i te same gþħbokie, niebieskie oczy.Margot przypatrywaþa siħ tej scenie z pewnym niesmakiem. Marzyþa w tym momencie, by jej mþodsza siostra byþa nieco mniej spontaniczna. Wiedziaþa jednak, Ňe Georgia zawsze miaþa sþaboĻę do Rauda. KiedyĻ, bħdĢc jeszcze nastolatkĢ, kochaþa siħ w nim. Zdrajczyni, pomyĻlaþa Margot, choę zdawaþa sobie sprawħ, iŇ Georgia nic tu nie zawiniþa. Ona nie miaþa o niczym pojħcia. Nie wiedziaþa, Ňe Raud zþamaþ Margot serce i zamieniþ jej Ňycie w piekþo. A potem zupeþnie zapomniaþ o swej Ňonie, nigdy nie prbowaþ siħ z niĢ skontaktowaę... Nie miaþa jednak siþy teraz o tym myĻleę. Uprzytomniþa sobie ku swojemu przeraŇeniu, Ňe wiele daþaby za to, by mc przytulię siħ do jego ciepþego, muskularnego ciaþa. Ten jeden ostatni raz. Czuþa siħ taka zmħczona i osamotniona. - PrzyszedþeĻ, aby nam pomc w zaþatwianiu formalnoĻci i porzĢdkowaniu wszystkich spraw? - zapytaþa podekscytowana Georgia. - Brakowaþo nam ciebie. Prawda, dziewczyny? - Spojrzaþa na siostry. - Nie! - przerwaþa szorstko Margot. - Nie potrzebujemy twojej pomocy! JakoĻ poradziþyĻmy sobie bez ciebie przez te wszystkie lata, to i teraz sobie poradzimy. Georgia zamarþa, sþyszĢc te sþowa. Shelby zaĻ, zaskoczona rozwojem sytuacji, zerkaþa nerwowo to na Margot, to na Rauda. Raud zacisnĢþ mocno zħby, lecz jego oczy nie zdradzaþy Ňadnych emocji. - Przyszedþem, Ňeby z tobĢ porozmawiaę, Margot. Przyznajħ, okolicznoĻci nie sĢ sprzyjajĢce, ale to waŇna sprawa. - Od lat rozmyĻlaþ nad sþowami, ktre wypowie, kiedy stanĢ ze sobĢ twarzĢ w twarz. Lecz teraz, kiedy pochowaþa wþaĻnie babciħ, nie byþ juŇ pewny, co wþaĻciwie chce jej powiedzieę. Wiedziaþ, Ňe byþa bardzo zŇyta z Harriet. MoŇe za dzieı lub dwa, kiedy emocje nieco opadnĢ, bħdzie mgþ przejĻę do sedna sprawy. Poczeka. Z pewnoĻciĢ jednak nie wyjdzie stĢd, dopki nie zaþatwi sprawy. O nie! PodjĢþ decyzjħ i nie zamierzaþ siħ wycofywaę w pþ drogi. - No cŇ, nie bardzo wiem, jaka waŇna sprawa ciħ tu sprowadza, lecz muszħ przyznaę, Ňe wybraþeĻ sobie nie najlepszy moment. - Sþowa Margot przywoþaþy go do rzeczywistoĻci. - [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plpies-bambi.htw.pl
|
|
|
Odnośniki
Często usiłujemy ukryć nasze uczucia przed tymi, którzy powinni je poznać.Mackenzie Myrna - Narzeczone z Red Rose 01 - Odnaleziona muzyka, Henrieta 3, Narzeczone z Red RoseMcCall Smith Alexander - Niedzielny klub filozoficzny 01 - Niedzielny klub filozoficzny, Henrieta 3, Seria z FotelemMeredith Amy - Dotyk Ciemności 01 - Cienie, , Amy MeredithMcAllister Anne - Bracia Wolfe 01 - Wieczny ogień miłości, Henrieta 3, Bracia WolfeMacGregorowie 11 - Bracia z klanu MacGregor 01 - Daniel, Henrieta 3, MacGregorowieMay Karol - Rod Rodrigandow 15 - Klasztor della Barbara, Ród RodrigandówMagnolia 01 - Werner Patricia - W huraganie uczuć, Henrieta 3, MagnoliaMay Karol - Berło i młot 01 - Czarny kapitan, Berło i motMcKillip Patricia A. - MZ 01 - Mistrz zagadek z Hed (SCAN-dal 703), PONAD 12 000 podręczniki, M-790McNaught Judith - Kolejna szansa 01 - Raj, PONAD 12 000 podręczniki, M-790
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.pllovejb.pev.pl
|
|
|
|
Często usiłujemy ukryć nasze uczucia przed tymi, którzy powinni je poznać.
|
|
|
|