Photo Rating Website
Strona początkowa Mateusz, Nowakowski, Bóg, Nauka
Merle Rachel - Sprzedana miłość, CZYTADEŁKA, mix ROMANSE 300 stron ów

aaaaCzęsto usiłujemy ukryć nasze uczucia przed tymi, którzy powinni je poznać.aaaa [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Rachel Merle
Sprzedana miłość
Rozdział I
Julie przygnębiona przyglądała się chacie. Drewniana konstrukcja ledwo trzymała się
pionu. Brak było szyb w oknach, powyrywano z zawiasów okiennice. Całość wymagała
generalnego remontu albo przynajmniej świeżej farby. Domek otoczony był równie
zaniedbanym ogrodem, pełnym rosnących dziko krzewów różanych. W jego głębi stała
dumnie duża jak pomnik beczka z wodą.
Julie zdecydowała się na przyjazd tutaj w takim pośpiechu, że nawet nie dowiedziała się,
w jakich – warunkach przyjdzie jej spędzić nadchodzące trzy miesiące. Może to był błąd, ale
w domu i tak nie wytrzymałaby dłużej. Musiała uwolnić się od pełnych współczucia i
przepojonych litością rodziców i przyjaciół.
Kiedy Michele wspomniała jej o wyspie, na której zwykle spędza wakacje, pomyślała, że
ten za – kątek, daleko od Melbourne i złych wspomnień, jest wymarzonym dla niej miejscem.
Teraz, kiedy zobaczyła swoje przyszłe mieszkanie, naszły ją wątpliwości.
Pani Seaman, właścicielka chałupy, wachlując się gazetą, czekała niecierpliwie na
decyzję dziewczyny.

Nie rozumiem, dlaczego chcesz się dać pogrzebać żywcem na tym
odludziu – powiedziała wreszcie, przyglądając się z zainteresowaniem Julie, jej eleganckiemu
ubraniu i niedbale zarzuconemu na plecy aparatowi fotograficznemu. – Nie zależy mi na
rozrywkach, pani Seaman. – Julie odstawiła walizkę, która powoli zaczynała jej ciążyć. –
Szukam spokojnego miejsca, w którym udałoby mi się zrobić kilka zdjęć.
– Tu jest wystarczająco spokojnie. Najstarsi mieszkańcy kładą się spać już o zachodzie
słońca. – Otworzyła drzwi, zapraszając Julie do środka.
Spójrz, mam tu wszystko, co niezbędne do życia. Opał możesz dostać w sklepie
oddalonym mniej więcej o milę stąd.
Wnętrze domu mile rozczarowało dziewczynę.
Przestronne, jasne pokoje wyposażone w stare, ale W dobrze utrzymane meble
wywoływały wrażenie przytulności. W sypialni stało białe, zasłane łóżko. Zasłonki w
pastelowych kolorach zdobiły okna. W kuchni na stole stał wazon pełen świeżych kwiatów.
Julie była zachwycona.
– Tu jest wspaniale. To urocze miejsce. Dom jest £ śliczny, pani Seaman! Oczywiście, że
się decyduję. – Cieszę się. – Po raz pierwszy na twarzy kobiety pojawił się uśmiech. – Mam
tylko nadzieję, że nie w będziesz się tu czuła samotna.
– Proszę się nie martwić, dam sobie radę.
Julie chciała jak najszybciej zostać sama, swobodnie się rozpakować i zadomowić w
nowym miejscu.
Pogodny nastrój trwał aż do momentu, gdy z walizki wyjęła zdjęcie Petera. Jego
uśmiechnięta twarz emanowała radością i energią. Julie z trudem powstrzymała łzy.
Pierwsze dni wakacji przebiegły niepostrzeżenie. Wiedziała, że udało jej się zrobić kilka
niezłych fotografii. Kiedy wywołała zdjęcia w przygotowanej przez siebie prowizorycznej
ciemni czuła dumę, patrząc na nie.
Następny dzień postanowiła spędzić na plaży. Leżąc na kolorowym ręczniku, pławiła się
w promieniach słońca. Czuła wdzięczność dla swej przyjaciółki, której rada okazała się
zbawienna. „Pobyt tutaj pomoże mi wrócić do normalnego życia” – pomyślała Julie, choć
pamiętała, że miała co do tego poważne wątpliwości.
– Wyrwij się stąd, Julie – powiedziała Michele. – Podoba ci się to, czy nie, musisz na
jakiś czas zmienić otoczenie. Wiem na pewno, że nie wolno ci w nieskończoność litować się
nad sobą i ukrywać przed ludźmi.
– Michele, nie ma takiego miejsca w Melbourne, które nie niosłoby ze sobą wspomnień,
nie przypominało Petera.
– Być może powinnaś wyjechać gdzieś dalej – nie rezygnowała przyjaciółka. – Znam
piękne miejsce, niedaleko, sama jeżdżę tam, kiedy tylko mogę.
Mogłabyś tam nieźle wykorzystać swój aparat
fotograficzny.
Julie leżała teraz wygodnie na zalanej słońcem lagunie, a w pobliżu, prócz pary
staruszków łowiących ryby, nie było nikogo. „Cisza i spokój, właśni? nie tego szukałam.”
Przeraźliwy hałas rockowej muzyki dochodzący
A
od strony morza sprawił, że usiadła
nasłuchując.
Wkrótce zza skał wpłynął do zatoczki imponujących rozmiarów jacht. Warkot silnika,
muzyka, przeplatane damskim śmiechem...
Trzech dobrze zbudowanych mężczyzn wskoczyło do wody, aby przycumować łódź do
brzegu. Julie prosząc w duchu, żeby ta wizyta nie trwała W zbyt długo, położyła się na
plecach i przezornie zakryła twarz kapeluszem.
– Niestety, intruzi coraz natarczywiej panoszyli się na małej plaży, irytując Julie.
Wyczuła raczej niż dostrzegła, że ktoś idzie w jej kierunku. Kropelki wody, które spadły na
brzuch sprawiły, że dziewczyna gwałtownie usiadła. Stojący obok mężczyzna z uśmiechem
przyglądał się jej reakcji.
– Co to ma znaczyć!? – krzyknęła Julie. – Czy nie wystarczy, że zakłócacie ciszę
zatoczki.....
– No cóż, może masz rację.
Niestety, fakt, że nieznajomy przytaknął, nie rozładował sytuacji, ale zdenerwował Julie
tym bardziej.
– Ale miałeś odwagę przyjść tutaj i narzucać się W ze swoją obecnością?
Patrzył coraz bardziej rozbawiony. Po chwili odpowiedział:
– Chciałem się tylko przekonać, czy twoja twarz jest tak samo ładna jak cała reszta... I nie
zawiodłem się!
Julie słuchała zaskoczona. Nie była przyzwyczajona do komplementów, szczególnie od
tak atrakcyjnych mężczyzn. Stał przed nią – niewysoki, ale W smukły i umięśniony. Miał
około trzydziestu lat, zmarszczki wokół oczu drżały zabawnie, kiedy się śmiał. Z czarnych,
długich loków kapała woda.
Upewniła się, że jest Włochem, kiedy usłyszała jego angielski – wprawdzie bezbłędny,
ale z południowym akcentem.
– Jestem Steve Zareno przedstawił się, wykonując przy tym głęboki ukłon. – Czy masz
coś przeciwko temu, abyśmy chwilę porozmawiali?
Julie skoczyła na równe nogi jak oparzona.
– Oczywiście, że tak! Czy tylko dlatego, że masz duże mięśnie myślisz, że każda
dziewczyna jest na twoje zawołanie? To duży błąd! – W jednej sekundzie zebrała swoje
rzeczy i już biegła po gorącym piasku. – Przepraszam, nie chciałem cię obrazić! – usłyszała
jego wołanie i zaraz potem dobiegający z jachtu głosik kobiecy.
– Steve! Steve, kochanie! Wracaj do nas. Szampan jest coraz cieplejszy. Julie ochłonęła
dopiero wtedy, gdy dotarła do . swego ogrodu. „Właściwie dlaczego tak ostro za™
reagowałam? On chciał być jedynie uprzejmy. A może miało znaczenie to, że jest
płetwonurkiem, tak jak Peter?” Za nic w świecie nie przyznałaby się przed sobą do fali ciepła,
jaką poczuła, patrząc w oczy temu po raz pierwszy spotkanemu mężczyźnie, w Po wejściu do
domu natychmiast wyjęła z szuflady znaną fotografię i długo wpatrywała się w nią.
Ona i Peter byli parą już w szkole podstawowej. Ich pierwsza kłótnia miała miejsce około
rok temu, W kiedy Peter poważnie zainteresował się nurkowaniem. Wtedy też znajomi
zaproponowali mu udział w krewetkowym biznesie.
Julie od początku nie przepadała za jego towarzyszami. Od pierwszego spotkania
narastała w niej niechęć, irytująca Petera.
– Oni są w porządku, Julie – starał się ją przekonać – przecież nie musieli wtajemniczać
mnie w swoje sprawy.
– Coś takiego! Myślę raczej, że oni cię zwyczajnie wykorzystują. Pracujesz dwa razy
więcej, podczas gdy oni leżą na piasku i piją piwo, a potem tylko zgarniają forsę.
– Nie masz racji. Każdy z nas opłacany jest indywidualnie.
– Nie chodzi mi tylko o pieniądze. Drażni mnie ich nieodpowiedzialność, są jacyś dziwni.
– Kochanie, przestań się martwić, posłuchaj mnie. Mikie i Susie biorą ślub w następnym
tygodniu, chciałbym, żebyś zrobiła kilka zdjęć. Jeśli poświęcimy soboty na zarobienie
dodatkowych pieniędzy, wkrótce sami będziemy mogli się pobrać!
Otwarte ze zdziwienia usta Julie zamknął pocałunkiem.
– Chodź! Kto pierwszy dopłynie do tamtej skały – krzyknął, biegnąc w stronę wody.
Musiał płynąć szybko, bo w Julie miał godnego przeciwnika. Zaledwie sekundy przed nią
dotarł do rafy i śmiejąc się, pomógł dziewczynie wydostać się na rozgrzany kawałek lądu.
Jego jasne włosy lśniły w słońcu i Julie pomyślała, że jest najprzystojniejszym mężczyzną,
jakiego kiedykolwiek znała.
Julie odłożyła fotografię chłopaka, próbując teraz zastanowić się, jak to się stało, że zrobił
na niej wrażenie tamten ciemnowłosy, pewny siebie mężczyzna.
Idąc na plażę następnego dnia, czuła nerwowy skurcz żołądka. Dreszcz emocji jednak
zniknął, kiedy odkryła, że zatoczka jest pusta, żaden jacht nie kołysał się na falach. Przeżyła
jednak łagodnie to rozczarowanie.
Po południu wybrała się na zakupy do sklepu pani Palmer. Pani Palmer nie wyobrażała
sobie życia bez możliwości wymiany plotek o tym, co działo się w okolicy. Zdecydowała się
więc, po przejściu na emeryturę, założyć sklep, który był istnym centrum informacji na temat
Paradise Bay. Pozostawiła wolną rękę mężowi, który wykorzystując to skwapliwie, całe dnie
spędzał, łowiąc ryby w małej łódce.
Julie znała już obyczaje pani Palmer – właścicielki i wiedziała, że po przestąpieniu progu
sklepu nie uniknie serii pytań.

Dzień dobry, Julie – zawołała na powitanie. – Jest list do ciebie. Przyszedł dzisiaj.
Pewnie od chłopca.
– Nie – zaprzeczyła Julie – to od Michele, mojej najlepszej przyjaciółki.
– Nie otworzysz od razu?
– Niech poczeka. – Julie starannie schowała list do torebki. Pani Palmer nie potrafiła
ukryć rozczarowania.

Czy coś jeszcze, Julie? – zapytała. – Sama wybiorę, pani Palmer, proszę nie wstawać.
Sprzedawczyni ożywiła się ponownie, kiedy do sklepu weszła Addie Scaman. Zaczęło się
dowcipkowanie i narzekanie na upał.
– Jakieś nowiny? – pani Palmer usiadła naprzeciw sąsiadki, wpatrując się w nią
wyczekująco.
– A jakże! – pani Seaman zawiesiła głos, a upewniwszy się, że skupiła na sobie całą
uwagę, kontynuowała:
– Zareno wrócił. Wydaje mi się, że dostał niezbędne pozwolenie. I jak tylko znajdą się
pieniądze, zrobi z nami cokolwiek zechce.
– To znaczy, że nasza petycja nic nie pomogła. A sądziłam, że sprzeciw mieszkańców
wyspy przesądzi w tej sprawie.
– Pieniądze przemówiły, Elsie – stwierdziła dobitnie pani Seaman.
– Poza tym Zareno nie jest głupi. Przekonał komisję, że podwodne obserwatorium będzie
dostarczało ważnych informacji naukowych.
Dźwięk nazwiska Zareno sprawił, że Julie z zainteresowaniem zaczęła przysłuchiwać się
rozmowie, nie dając jednak nic po sobie poznać.
– W gruncie rzeczy Zareno troszczy się o naszą rafę. To prawda, że większość ludzi nie
zdaje sobie sprawy, iż grozi jej zniszczenie – przyznała pani Seaman. – Zgadzam się na
budowę obserwatorium, ale w żadnym razie nie rozumiem, dlaczego ma powstać w Paradise
Bay kompleks wypoczynkowy, hotele i campingi. Czy zdajesz sobie sprawę, co to znaczy?
Wszędzie panoszący się turyści, zadający głupie pytania. Okropność! Większość z nas
mieszka tutaj, bo kocha spokój, a pan Zareno wybuduje nam luksusowe centrum
wypoczynkowe, które wkrótce pożre nas żywcem.
– Nie możesz patrzeć na wszystko tak pesymistycznie. Większość ludzi, którzy tu
przyjadą, będzie miłośnikami przyrody, podobnie jak my.
– Tak mówi się teraz, żeby nam zamydlić oczy.
Kiedy się tylko tutaj zadomowią, zaczną się tańce i hałas.

Pan Zareno powiedział wyraźnie mojemu mężowi, że jego głównym celem jest
obserwatorium.
– Panią Palmer zaczęła irytować ta dyskusja. – Z tego co opowiadał Fred, jest to
wystarczająco niebezpieczne przedsięwzięcie. Muszą tam pod wodą walczyć z rekinami.
Te słowa przypomniały Julie straszne popołudnie sprzed paru miesięcy, kiedy wróciwszy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pies-bambi.htw.pl
  • Często usiłujemy ukryć nasze uczucia przed tymi, którzy powinni je poznać.

    Designed By Royalty-Free.Org