aaaaCzęsto usiłujemy ukryć nasze uczucia przed tymi, którzy powinni je poznać.aaaa
[ Pobierz całość w formacie PDF ] //-->.pos {position:absolute; z-index: 0; left: 0px; top: 0px;}Maggie CoxUcieczka z Wall StreetTłumaczenie:Maria NowakROZDZIAŁ PIERWSZYKtoś zadzwonił do drzwi.Dzwonek wypełnił ciche wnętrze domu miłym dla ucha, staroświeckim odgłosem gongu. Lara,która siedziała w kuchni, pokrzepiając się filiżanką mocnej, świeżo zaparzonej herbaty, zadrżała,przeszyta nagłym, lodowatym dreszczem.O Boże, nie. Kolejnej złej wiadomości nie zniesie.Zesztywniałymi palcami odstawiła filiżankę na blat stołu z masywnego, dębowego drewna, przyktórym przez lata jej rodzina zbierała się co dnia, żeby pić herbatę, posilać się, śmiać i gadaćo wszystkim i o niczym. Teraz kuchnia pogrążona była w nienaturalnej, martwej ciszy, którapotęgowała poczucie samotności, wyolbrzymiała każdą obawę. Lara nie przypuszczała, że pobytw domu rodziców okaże się aż tak trudnym wyzwaniem. Matka i ojciec wrócą tu, kiedy ich pobyt napołudniu Francji dobiegnie końca. Oby w tym czasie zdołali odzyskać choć trochę sił i ducha. Jejukochany starszy brat nie wróci tu już nigdy.Choć od pogrzebu minęły ponad dwa tygodnie, wciąż nie mogła uwierzyć, że Sean odszedł.Historia jego życia była tragicznie krótka – studiował ekonomię, uzyskał dyplom z wyróżnieniem.Potem, wciąż młody i wolny, zamiast poświęcić się karierze, postanowił zrobić coś dla świata.Pojechał do Afryki, żeby działać jako wolontariusz. Uczył prostych, niewykształconych ludzi, jakradzić sobie w zawiłym świecie finansów. Pokochał tę pracę, i choć czas płynął, nie chciał słyszećo innym zajęciu. Na wszystko jeszcze przyjdzie pora, mawiał. Mylił się. Złapał malarię i już niewyzdrowiał. Wydawało się niewiarygodne, że w dwudziestym pierwszym wieku malaria może sięokazać śmiertelna. Wydawało się absolutnie niemożliwe, że Sean… umarł. Wciąż miała wrażenie, żeza chwilę jej brat stanie w progu, mówiąc wesoło: „Stawiamy czajnik na kuchni, siostra! Mógłbymzamordować za filiżankę herbaty!”. Zacisnęła powieki, kiedy proste wspomnienia codziennych chwilprzyniosły kolejną falę łez. Brat nie żył. Ta świadomość bolała nieznośnie, uporczywie, jak jątrzącasię rana.Dzwonek zadźwięczał znowu, wyrywając kudłatego Barneya z porannej drzemki pod kuchennymstołem. Szczekając donośnym basem, retriver ruszył ku drzwiom wejściowym, więc Lara, chcąc niechcąc, zrobiła to samo. Zerknęła na zegar z kurantem. Dochodziło wpół do dziewiątej. Kto to mógłbyć o tak wczesnej porze? Niepokój sprawił, że splotła ramiona, otulając się szczelniej ulubionymswetrem z miękkiej, szarej wełny. To prawdopodobnie po prostu listonosz, powiedziała sobie. Niema najmniejszego powodu do obaw.Blask słonecznego poranka rozświetlał kolorowe szybki w wiktoriańskich drzwiach i wypełniałniewielki, wyłożony drewnem hol mozaiką jasnych, barwnych plam. Lara ostrożnie wyjrzała nazewnątrz przez witrażowe okno.Człowiek stojący na ganku na pewno nie był listonoszem. Choć przez grube szkło widziała tylkozarys sylwetki, nie mogła się mylić. Obcy – ciemno odziany, wysoki mężczyzna – stał przeddrzwiami nieruchomo, z lekko pochyloną głową. Larze wydawało się, że wyczuwa skupione napięciebijące z całej jego postaci, od szerokich ramion aż po długie i mocne, lekko rozstawione nogi.Położyła dłoń na klamce i zawahała się. Przybysz nie wyglądał też na sąsiada ani na znajomegorodziców, który postanowił wpaść z niezapowiedzianą wizytą. Może nie była do końca na bieżąco,jeśli chodziło o tutejsze życie towarzyskie. Wyprowadziła się z domu jakiś czas temu, kiedy dostałapracę bibliotekarki na uniwersytecie, i od tamtej pory wpadała tu tylko w czasie wakacji. Nie sądziłajednak, by matka i ojciec przez ten czas nabrali zwyczaju przyjmowania eleganckich biznesmenóww porze porannej herbaty. A stojący przed drzwiami mężczyzna nie sprawiał wrażenia człowieka,który chciał wpaść do znajomych na chwilę rozmowy. Stał niemal na baczność i z determinacjąnaciskał przycisk dzwonka. Z całą pewnością przywiodła go tutaj jakaś oficjalna sprawa.Lara zmrużyła oczy. Czyżby jeszcze jeden rzeczoznawca, nasłany przez firmę ubezpieczeniową,który będzie szukał dziury w całym, żeby tylko nie wypłacić rodzicom pieniędzy z polisy Seana?Kogoś takiego nie wpuści za próg. Poda się za gosposię, powie, że państwa nie ma w domu. Omiotłaspojrzeniem swoje odbicie w lustrze – ubrana w znoszone dżinsy, biały top i kardigan z naturalnejwełny, boso, z włosami związanymi w niedbały węzeł, z powodzeniem mogła uchodzić za pomocdomową. Jeśli trzeba, będzie udawała głuchą i nierozgarniętą. Zacisnęła usta w wyrazie nieufnejwrogości i z impetem otworzyła drzwi… W następnej chwili cała jej determinacja wyparowała podwpływem nagłego wzruszenia.Tylko jeden człowiek na świecie miał oczy tak intensywnie niebieskie, tak piękne, że gdy w niepatrzyła, brakowało jej tchu. Tylko jeden człowiek miał twarz o rysach groźnego archanioła,a w kącikach ust przyczajony uśmiech wesołego diabła. Długie lata, które minęły, odkąd widziała gopo raz ostatni, nagle po prostu znikły, stopione siłą jego spojrzenia, jak gdyby trwały tyle, co jednouderzenie serca. Jej serce zawsze biło dla niego. Tylko dla niego.Już dawno pogodziła się z myślą, że nigdy nie wykuruje się z głupiutkiego, dziewczęcegozauroczenia tym mężczyzną, które dopadło ją, gdy miała szesnaście lat. Zauroczenia, notabene,zupełnie nieodwzajemnionego. Gabriel Devenish, najlepszy kumpel brata z czasów studenckich,uważał Larę po prostu za dziecko, małą siostrzyczkę Seana, a więc osobę całkowicie niedostępną i,mówiąc wprost, aseksualną. Pech, doprawdy, że właśnie w nim zakochała się bez pamięci. Opłakałajuż dawno tę nieszczęśliwą miłość, pogodziła się też z tym, że nie zobaczy już obiektu swoichmłodzieńczych westchnień. Drogi Seana i Gabriela rozeszły się dawno temu. Brat powiedział jejkiedyś, że Gabriel wyjechał do Nowego Jorku, na podbój świata wielkich finansów. Podobnoodniósł spektakularny sukces. Ciekawe, że Sean mówił to takim tonem, jak gdyby było mu żalprzyjaciela… Tak czy inaczej, Larze nie pozostało nic innego, jak pogodzić się z myślą, że jejsłabość do tego mężczyzny, którego wciąż widywała w snach, jest pamiątką beztroskich,szczenięcych lat, na tej samej zasadzie, co wciąż jeszcze widoczna blizna na kolanie, której dorobiłasię podczas szalonych, rowerowych eskapad. Czas mijał, Lara żyła swoim życiem, a Gabriel byłtylko wspomnieniem. Aż do dzisiejszego ranka. Oto stał przed nią, we własnej osobie. Patrzyła naniego bez słowa, szeroko otwartymi oczami. Nie miała pojęcia, co powiedzieć, ale to było i tak bezznaczenia, bo głos na dobre uwiązł jej w gardle. Zbyt była pochłonięta tym, co widziała. Przezostatnie lata zmienił się wyraźnie, jak gdyby czas i życiowe doświadczenia zahartowały go, jak ogieńhartuje stal. Uroczy chłopak przeobraził się w pięknego, silnego mężczyznę. Miał na sobie garniturz ciemnego, subtelnie prążkowanego materiału, który musiał być szyty na miarę, bo idealniepodkreślał sylwetkę, jakiej nie powstydziłby się grecki olimpijczyk. Pamiętała, że zawsze byłznakomicie ubrany, nawet w czasach studenckich, kiedy mógł sobie pozwolić jedynie na zakupyw second handach. Zmysł elegancji miał po prostu we krwi – prawdopodobnie gdyby żył w epocejaskiniowców, w skórze niedźwiedzia wyglądałby o niebo lepiej niż współplemieńcy.Lara westchnęła bezwiednie, kiedy poczuła zapach męskiej wody kolońskiej, zmysłowąkompozycję nut ziemi i morza. Wciąż milcząc, wpatrywała się w przybysza, niepewna, czyprzypadkiem nie śni. Zamrugała, i gdy zdała sobie z tego sprawę, omal nie wybuchnęła śmiechem.Jeśli chciała sprawiać wrażenie nierozgarniętej, udało jej się to po mistrzowsku. Najwyższy czaswziąć się w garść.– Witaj – zaczęła.– Przepraszam, czy zastałem państwa Bradley? – zapytał on w tym samym momencie. – Jestem…byłem przyjacielem rodziny. Wiem, że pora jest wczesna, ale właśnie przyleciałem z Nowego Jorkui chciałem, nie zwlekając, złożyć kondolencje z powodu śmierci ich syna.Wstrzymała oddech. Gabriel jej nie rozpoznał. Nie mogąc zdecydować, czy czuje rozczarowanie,czy ulgę, zerknęła na niego spod rzęs.Tyle wspomnień wiązało się z tym człowiekiem. Spotkała go po raz pierwszy w piękne,czerwcowe popołudnie trzynaście lat temu. Skończył się semestr na uniwersytecie i Sean wrócił dodomu, przywożąc ze sobą kolegę, którego zaprosił na lato. Lara była wtedy nieśmiałą, chudą jakpatyk szesnastolatką. Właśnie zdała do drugiej klasy liceum, i nie znała większych przyjemności niżjazda konna w miejscowym klubie, gra na flecie poprzecznym i treningi dziewczęcej drużynypływackiej. Gabriel sprawił, że obudziła się w niej kobieta – zmysłowa, odważna i romantyczna.Zbyt odważna. Podczas którejś z wakacyjnych imprez, które Sean z ochotą urządzał podnieobecność rodziców, Lara wypiła kilka kieliszków wina i zapomniała o nieśmiałości. Puszczono[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plpies-bambi.htw.pl
|
|
 |
Odnośniki
Często usiłujemy ukryć nasze uczucia przed tymi, którzy powinni je poznać.McPhee Margaret - Ucieczka Heleny, CZYTADEŁKA, mix ROMANSE 300 stron ówMarcel Proust - Pamięć i intelekt 1908, filologia polska i do poczytania, ProustMaria Montessori, oligofrenopedagogika, uczelnia, rok I, historia wychowaniaMelissa P. - Sto pociągnięć szczotką przed snem, Prywatne, farmacjaMartin - A Hybrid Model for Simulating Diffused First Reflections in Two-Dimensional Acoustic Environments (2001), dokumenty, AkustykaMenedżment Podstawy zarządzania Korzeniowski Leszek, albumy, NaukaMateriały inżynierskie i projektowanie materiałowe Dobrzański Leszek DOWNLOAD, NaukaMambo n°5 - Lou Bega, karafun song, Karaoke, Pliki MIDI zespolami od a do z, Lou BegaMaurier du Daphne - Moja kuzynka Rachela, BIBLIOTECZKA POD RÓŻĄMartin George R. R. - Retrospektywa Tom 1 - Światło Odległych Gwiazd(1), Dokumenty(1)
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plrodi314.opx.pl
|