Photo Rating Website
Strona początkowa Mateusz, Nowakowski, Bóg, Nauka
Marek Bernacki - Stanisław Vincenz – Czesław Miłosz kręgi wzajemnej fascynacji i inspiracji, Teoria literatury

aaaaCzęsto usiłujemy ukryć nasze uczucia przed tymi, którzy powinni je poznać.aaaa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

Marek Bernacki

Akademia Techniczno-Humanistyczna w Bielsku-Białej

(Polska)

 

Stanisław Vincenz – Czesław Miłosz: kręgi wzajemnej fascynacji i inspiracji

 

Nigdy nie spotkałem człowieka, który nie mógłby być moim przyjacielem

(Stanisław Vincenz)

 

Czesław Miłosz – najwybitniejszy polski poeta XX wieku, wielki indywidualista i egotyk, dla wielu niedostępny, dumny i samotny niczym dostojny litewski dąb – przez całe swoje długie życie obejmujące ponad 70 lat pracy twórczej wchodził przecież w rozmaite relacje towarzyskie i przyjacielskie, których łaknął jak kania dżdżu. Wielokrotnie ubogacał się kontaktami ze znanymi kolegami po piórze. Do kręgu jego przyjaciół należeli: Jarosław Iwaszkiewicz, Jerzy Andrzejewski, Józef Czechowicz, Witold Gombrowicz, Oskar Miłosz, Tadeusz Juliusz Kroński, Kazimierz Wyka, Jerzy Giedroyc, Józef Czapski, Aleksander Wat, Zbigniew Herbert, Thomas Merton, Jean Hersch, Jerzy Turowicz i cała plejada innych znakomitości poznawanych przez Miłosza w okresie wileńskim, w czasie okupacji a następnie w latach długiej francusko-amerykańskiej emigracji. Te relacje owocowały najczęściej przyjaźniami trwającymi do grobowej deski, czasami dramatycznie się rozwijającymi (vide casus Iwaszkiewicza, Andrzejewskiego czy Herberta), ale zawsze niezwykłymi w swej wymowie, inspirującymi i stymulującymi poetę w jego twórczej pracy.

W elitarnej grupie poetów i pisarzy, którzy w szczególny sposób wpłynęli na życie i twórczość autora Doliny Issy, poczesne miejsce zajmuje Stanisław Vincenz. W szkicu zatytułowanym „Górami w miękkim blasku dnia” (O przyjaźni Czesława Miłosza ze Stanisławem Vincenzem) opublikowanym na łamach paryskiej „Kultury” Konstanty Aleksander Jeleński określa istotę tej niezwykłej relacji - będącej dla Miłosza wybawieniem ze szponów marksistowskiej interpretacji dziejów, którą przejął na przełomie lat 40/50. XX w. od filozofa Tadeusza Juliusza Krońskiego („Tygrysa”) -  jako: „proces odwrotnej inicjacji (czy dezintoksykacji)”. Należy przypomnieć, że w początkowym okresie znajomości ze Stanisławem Vincenzem Miłosz pracował nad Traktatem poetyckim (1957), w którym nie tylko nakreślił wierszem historię nowoczesnej poezji polskiej, ale także sportretował Ducha dziejów. Zeitgeist – to duch niszczyciel, demoniczna siła ukryta za prawami historycznej, heglowsko-marksowskiej konieczności, której poeta nadaje wizerunek apokaliptyczną bestii:

 

„Już go zobaczył i poznał poeta,

Gorszego boga, któremu poddany

I czas, i losy jednodniowych królestw.

Twarz jego wielka jak dziesięć księżyców,

Na szyi łańcuch z nieobeschłych głów.

Kto go nie uzna, dotknięty pałeczką,

Bełkotać zacznie i utraci rozum.

Kto mu się skłoni, będzie tylko sługą.

Gardzić nim będzie jego nowy pan”.

 

Przytoczony fragment Miłoszowego poematu przywołuje uprawnione, jak sądzę skojarzenia ze znakomitym filmem Mefisto, nakręconym przez Istvana Szabo w 1981 r. na kanwie powieści Henryka Manna o tym samym tytule. Główny bohater Hendrik Hoefgen, ambitny aktor z Hamburga, który w latach 30. XX wieku po dojściu nazistów do władzy robi „makiaweliczną” karierę w Berlinie, jest typem artysty-oportunisty próbującego lawirować i prowadzić romans z totalitarną władzą. Pozorny triumf tego „germańskiego Hamleta w masce Fausta” okazuje się jego wewnętrzną klęską. Wrzucony na scenę historii, której symbolem staje się stadion w Norymberdze, miejsce nazistowskich Parteitagów, korzy się przez tymi, którzy nim sterują i gardzą, zatracając to, co w człowieku najcenniejsze – dar rozumienia i potrzeby wolności. W znakomitej scenie paryskiej Hoefgen namawiany przez kochankę do pozostania w stolicy Francji i zerwania kontaktów z nazistami, pyta sam siebie: „Co mógłbym tutaj robić? Być wolny… Ale po co [Wo zu?]”. Podobny dylemat przeżywa narrator Traktatu poetyckiego:

„Jakim wyrazem sięgnąć w to, co będzie,

Jakim wyrazem bronić szczęścia ludzi

- Ono ma zapach ziarnistego chleba –

Jeżeli nie zna poetycka mowa

Miar, jakie późnym potomkom przypadły?

Nas nie uczono. My wcale nie wiemy,

Jak w jedno złączyć Wolność i Konieczność”.

To właśnie znajomość ze Stanisławem Vincenzem – „starym mędrcem” i „eremitą z Czarnohory” – była dla Miłosza duchowym wybawieniem od jadów heglowskiego ukąszenia i marksowskiej idolatrii. Pomogła mu w przełomowym momencie życia (na początku lat 50.) zrzucić uwierającą nieznośnie skórę oportunisty i zaczerpnąć ożywczy oddech prawdy i wewnętrznej wolności. Tym powietrzem, które po raz pierwszy poczuł w podalpejskiej miejscowości La Combe, autor Traktatu poetyckiego będzie oddychał już do końca życia stając się wzorem do naśladowania dla wielu polskich poetów.

Według Konstantego Jeleńskiego „pierwszą pielgrzymkę do La Combe – za radą dwóch wspólnych przyjaciół, Józefa Czapskiego i Zygmunta Hertza – odbył Miłosz latem 1951 r.” W miejscowości tej przebywał następnie „cześć czy siedem razy” spotykając się ze Stanisławem Vincenzem i jego żoną Ireną w latach 1951-1963. Badaczka twórczości autora Na wysokiej połoninie prof. Mirosława Ołdakowska-Kuflowa, która przebadała korespondencję obu pisarzy, dowodzi, że wymiana listów między Vincenzem a Miłoszem trwała od jesieni 1951 do 1969 r. To prawie 18 lat dość intensywnych relacji i wzajemnego oddziaływania, kiedy to starszy pisarz świadomie przybrał rolę „mistrza Geothego” młodszemu przyjacielowi przypisując rolę „adepta Schillera”.

Początkowo cel „pielgrzymek” do La Combe był jasny: Miłosz traktował je jako swoistego rodzaju oczyszczenie, wręcz autoterapię. W Przedmowie do tomu esejów Stanisława Vincenza Po stronie pamięci, napisanym w 1965 r. w Berkeley, pisał:

„Wbrew pozorom Vincenz jest zaangażowany w bardzo nowoczesną polemikę, choć w swoich sprzeciwach nie posługuje się argumentem. Słuchacza-czytelnika bierze za rękę, odprowadza w inną stronę i mówi do niego: nie patrz tam, patrz tu. W ten sposób próbuje go leczyć. Z jakich przypadłości? Z tych, które każdy jest skłonny uważać za los dzisiejszego człowieka, z trwogi, rozpaczy, poczucia absurdu, a których prawdziwe imiona brzmią zapewne: niepobożność i nihilizm. Człowiek niepobożny przejeżdża w ciągu dnia wiele setek albo tysięcy kilometrów, nie dostrzegając nic, co by go wzruszyło, a tak jak przestrzeń traci dla niego wartość szczegółu, traci wartość i czas […] A jego nihilizm jest poczuciem utraty ojczyzny, niebieskiej i ziemskiej. Ojczyzną jest to, co kochamy. Czyż można kochać Niebo odarte z wszelkich o nim wyobrażeń i czyż można kochać Ziemię, której obszar zmienia się w abstrakcję?”.

Odpowiadając na to retoryczne pytanie Miłosz dochodzi dalej do bardzo ważnej konkluzji:

„Ale właśnie środkiem leczniczym na niepobożność i nihilizm zalecanym (okólnie i sekretnie) przez Vincenza jest wzbogacenie i przestrzeni, i czasu: żeby się w nich  d z i a ł o, żeby nasza wyobraźnia była na to otwarta”.

W słowach tych wypowiedzianych w połowie lat 60. ub. wieku  – nie zawaham się tego napisać – zawarte jest credo Miłoszowej poezji, które będzie cierpliwie i konsekwentnie rozwijał, począwszy od wierszy z tomów Gucio zaczarowany i Gdzie wschodzi słońce i kędy zapada aż po późne utwory epifaniczne i eschatologiczne pisane pod koniec życia, otwierające się na tajemnicę „drugiej przestrzeni”…

Wczesnym śladem takiej właśnie „programowej poezji”, pogodzonej ze światem i próbującej wyrazić misterium tego, co rzeczywiste a jednocześnie święte, noszącym jednak wyraźne piętno duchowej choroby dręczącej poetę, jest wiersz Mittlebergheim dedykowany Stanisławowi Vincenzowi. Utwór ten, włączony do tomu Światło dzienne (1953), to niewątpliwie jeden z najpiękniejszych wierszy Miłosza napisany w przełomowych latach 50. XX w. W rozmowie z Ewą Czarnecką poeta wyznał:

„…to wiersz rekonwalescencji. Przywracał chwilowo perspektywę. Napisany w Alzacji w 1951 r. Mieszkałem wtedy w Maisons-Lafitte, pod Paryżem, i pojechałem do Mittelbergheim”.

Wiersz rozpoczyna, tak charakterystyczna dla poetyki Miłosza (znana np. z Piosenki o końcu świata) kontaminacja luźno powiązanych ze sobą poetyckich obrazów będących pochodną różnorakich doznań zmysłowych obejmujących fragment rzeczywistego świata niejako w tym samym momencie i tworzących swoistą epistemologiczną „jedność w wielości”:

 

„Wino śpi w beczkach z dębu nadreńskiego.

Budzi mnie dzwon kościółka między winnicami

Mittelbergheim. Słyszę małe źródło

Pluszczące w cembrowinę na podwórzu, stuk

Drewniaków na ulicy. Tytoń schnący

pod okapem i pługi, i koła drewniane,

I zbocza gór, i jesień przy mnie są”

 

Trzecia strofka wiersza ma charakter bardziej refleksyjny – kontemplacja objawiającej się rzeczywistości zmienia się w wyznanie podmiotu lirycznego, pod którym bez wątpienia podpisałby się autor Połoniny:

 

 

„Ja wiem, że powinienem. Przy mnie są

Jesień i koła drewniane, i liście

Tytoniu pod okapem. Tu i wszędzie

Jest moja ziemia, gdziekolwiek się zwrócę

I w jakimkolwiek usłyszę języku

Piosenkę dziecka, rozmowę kochanków.

Bardziej od innych szczęśliwy, mam wziąć

Spojrzenie, uśmiech, gwiazdę, jedwab zgięty

Na linii kolan. Pogodny, patrzący,

Mam iść górami w miękkim blasku dnia

Nad wody, miasta, drogi, obyczaje”.

 

Jeżeli wizyty w La Combe Miłosz nazywał „pielgrzymkami”, to przytoczone słowa wiersza można zinterpretować jako wyznanie nawróconego pątnika. Miłosz pisząc ten wiersz nie tylko złożył hołd „eremicie z Czarnohory”, ale zrobił coś więcej: nakreślił wstępnie (jeszcze przed napisaniem Traktatu poetyckiego!) plan twórczego działania na całe lata wprzód. Naszkicował zarys takiej postawy duchowej i artystycznej, której przewodnim motywem stanie się afirmacja rzeczywistości. Innymi słowy, alpejskie wioski La Combe i Mittelbergheim stały się dla Miłosza symbolicznymi samotniami, po opuszczeniu których, wzmocniony duchowo, wyruszył na podbój świata.

Wzajemnych relacji między Vincenzem a Miłoszem nie można sprowadzić wyłącznie do wymiaru jednokierunkowo przebiegającej psychoterapii. W książce prof. Ołdakowskiej-Kuflowej odnajdujemy cały rejestr spraw, które stały się wspólnym podłożem spotkań, rozmów i korespondencji ubogacających obu pisarzy w kilkunastoletnim okresie ich znajomości. Prowadzili np. ożywione dyskusje o twórczości Gombrowicza (którego Vincenz niezbyt cenił a Miłosz uwielbiał), rozmawiali o malarstwie europejskim i literaturze amerykańskiej (Walt Whitman, Henry David Thoreau), wspólnie pracowali nad przekładami dzieł filozoficznych (m.in. Vincenz, który posiadał wykształcenie filologiczne przeglądał Miłoszowe tłumaczenia sentencji Heraklita oraz wybór pism Simone Weil). Często i chętnie dyskutowali o duchowości i literaturze  żydowskiej, zwłaszcza tej pisanej na ziemiach polskich w okresie międzywojennym w jidysz. W szkicu La Combe słychać pogłos tych rozmów widoczny w ogromnej fascynacji autora Rodzinnej Europy tematyką chasydyzmu i osobą założyciela tego mistycznego ruchu religijnego, notabene jednego z głównych bohaterów cyklu Na wysokiej połoninie St. Vincenza:

„Rabin – Baal-Szem-Tow, byłby zwyczajnym karczmarzem, gdyby nie siła (lampa we krwi). Od przywiązania do świata oczyszczał się mieszkając w skalnej grocie i poznawszy mowę ptaków a także żywe iskry ukryte w kamieniu, roślinie, drzewie, z pokory, z podziwu dla boskiego piękna stworzeniu nauczał, a przed jego nauką miłości skłonili się i Żydzi, i chrześcijanie. […] Jego uczniowie rozpowszechnili naukę, zrodzoną z zachwytu nad karpacką puszczą, z przyjaźni dla każdej żywej istoty, i tak w judaizmie powstał prąd zwany chasydyzmem. W angielskich i amerykańskich antologiach myśli religijnej chasydzi figurują obok Mistrza Eckharta, Jakuba Boehme, Blake’a i Jana od Krzyża. Autor takiej antologii („A year of grace”), Victor Gollancz, nazywa Baal-Szema „jednym z największych geniuszów lu...

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pies-bambi.htw.pl
  • Odnośniki
    Często usiłujemy ukryć nasze uczucia przed tymi, którzy powinni je poznać.
    Marek Ludwicki 2 automatyka i robotyka, Studia, Automatyka i robotyka
    Marek-Ruka Marianna - Rehabilitacja społeczna, PSYCHOLOGIA, psychologia rozwojowa i osobowości, psychologia społeczna
    Marek Szczepaniec - Makroekonomia, Szkoła wykłady, Makroekonomia
    Marek Dobecki - Zapewnienie jakości analliz chemicznych, Przedmioty ścisłe, Chemia, Chemia Analityczna
    Marek kk, prawo, karne, karne zmiany - projekty uzasadnienia 2014 i 2015
    Marek-Szweda-194515-grH, MBM PWr W10, II stopień, badania elementów i zespołów maszyn
    Marek Piwko Outsourcing elementem zarzdzania ryzykiem w banku2-[ www.potrzebujegotowki.pl ], Ściągi i wypracowania
    Marek Kozłowski- Ekonomia moralności- jak praca nad sobą tworzy wartość, ♦SECRET garden ♦, ●Filozofia, ►Różne
    MAREK ANNEUSZ LUKAN - WOJNA DOMOWA, Dokumenty. Hasło - Krzaczki, Autorzy starożytni
    Marek Tulliusz Cyceron - Listy, WIEDZA O KULTURZE, Historyczne teksty źródłowe
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rodi314.opx.pl
  • Często usiłujemy ukryć nasze uczucia przed tymi, którzy powinni je poznać.

    Designed By Royalty-Free.Org